niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 15

Puścił moją dłoń i odwrócił się do mnie twarzą. Spojrzałam na niego wprost, a on tylko uśmiechnął się i rzucił: Wystarczy tylko albo ją zdjąć. Chyba, że chcesz zostać jeszcze w tej kurtce.
Uśmiechnęłam się na ten komentarz. Myślałam o wiele gorszych rzeczach w tej chwili niż pozbycie się płaszcza. Zdjął kurtkę z moich ramion, odsłaniając resztę mojego spoconego ubrania.
-Idę wziąć prysznic. Wiem, że okropnie pachnę. - mruknęłam.
-Okey ja przyniosę ci jakieś kilka rzeczy do noszenia. - Liam skinął głową.
Poszliśmy prosto do jego sypialni  i dał mi swoje ubrania. Za dużą koszulkę i jego bokserki. Szybko wzięłam prysznic i ubrałam się. Pozwoliłam sobie by mokre włosy leżały swobodnie na moich barkach.Kiedy wróciłam do sypialni, moją uwagę zwróciła wielka torba.
-Liam? Dlaczego tu jest jedna z moich toreb? - spojrzałam na niego. - Byłeś w moim domu?
-Tak, byłem tam wczoraj. Wziąłem kilka rzeczy podczas tego gdy ty jesteś tutaj.Ale jeśli chcesz możesz pozostać w tym ubraniu. Podoba mi się, wiesz? - wyjaśnił szybko i skinął do mnie głową.
-Okey, ale nie pomyślałeś o tym, że może chciałabym jutro wrócić do domu? Nie potrzebuje tylu rzeczy na jedną noc.
Liam uniósł znacząco brew.
-Nie wracaj do domu przez jakiś czas.To zbyt niebezpieczne.
Byłam zdezorientowana jego słowami. Dlaczego nie chciał mnie puścić z powrotem do domu?
-Dlaczego? Dlaczego u ciebie jest niby bezpieczniej?
-Bo ja tutaj jestem. - powiedział spokojnie.
-Możesz zatrzymać się też w moim domu, wiesz?To nie jest żaden problem, aby tam pojechać. A w niedzielę moja rodzina wróci do domu, więc zawsze ktoś będzie.
-Tak, masz rację mogę. Ale cóż... - urwał i prawą ręka dotknął szyi i podrapał się patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem.
-Liam? Co ty zrobiłeś? - powiedziałam nieco głośniej niż zamierzałam.
-Cóż...Twoja mama zadzwoniła, gdy tam byłem i...Powiedziałem jej, że jesteś chora i zabieram ci jakieś ciepła ubrania i szczoteczkę do zębów i takie tam... - powiedział wypuszczając powietrze.
-Liam'ie Payne!Nie obchodzi mnie co zrobiłeś. to że wpuściłeś tam świeże powietrze to nie mam nic przeciwko!Ale moja rodzina jest dla mnie najważniejsza, a kiedy powiedziałeś im, że jestem chora to nie wrócą tam przez najbliższe tygodnie!Czy wiesz co to oznacza?Nie widziałam siostry od wielu tygodni, a teraz nie zobaczę jej przez kolejne tygodnie!
Liam zdawał się nic nie rozumieć.
-Nie rozumiem. - szepnął.
-Dlaczego nie możesz zrozumieć, że rodzina jest dla mnie ważna?Dlaczego nie możesz zrozumieć, że inni są też ważni?
-Pokażę Ci coś. - moja ręka znalazła się w jego żelaznym uścisku gdy prowadził mnie do salonu.Nie byłam tutaj jeszcze, przez co byłam bardzo zaskoczona, ale widziałam  tutaj pełno zdjęć, a reszta mieszkania była taka pusta gdy nie było tam żadnych rzeczy osobistych. Gitara, a nawet fortepian stały w rogu pokoju. Nigdy nie myślałam, że Liam gra na jakimś instrumencie, ale jak widać myliłam się. Reszta pokoju była normalna. Kanapa,tv podstawowe wyposażenie. Liam pociągnął mnie w stronę zdjęć.
Był na wielu ze zdjęć, szczęśliwy.Również byli na zdjęciu dwie dziewczyny, kobieta i mężczyzna. Wszyscy uśmiechnięci. Mężczyzna i kobieta byli na pewno jego rodzicami, a te dziewczyny wyglądały na młodsze od niego. Jedna niewiele młodsza, a natomiast druga co najmniej ze 4 lata różnicy. Liam musiał mieć tutaj około piętnastu lat i był cholernie szczęśliwy, gdy trzymał młodszą siostrę na kolanach.
-Czy to twoja rodzina? - zapytałam cicho. Odwrócił się do mnie twarzą i skinął głową.
-Tak. - łza spadła po jego policzku.
-Liam, co się stało? - mój głos był miękki.
-Oni...Umarli. Zginęli. Zginęli. - powtórzył. Podeszłam do niego i przytuliłam go.
-Liam, tak mi przykro.
Staliśmy tak przez chwilę. Jego oddech uspokoił się.
-Co się stało?

*Perspektywa Liam"a*
-Co się stało? - usłyszałem cichy głos Rose. Nie chciałem tego wspominać. To było straszne. Ale i tak to zrobiłem.

*flashback*
-Liam, chodź szybciej! - krzyknęła moja mama ze złością. - Wiesz, że jest już późno!Przegapimy lot!
-Tak mamo!Daj mi tylko kilka sekund! - krzyknąłem. Szybko chwyciłem mój telefon i portfel. Moja rodzina siedziała już w aucie i czekała na mnie, rodzice z przodu, a siostry usadowiły się na tylnych siedzeniach.Pobiegłem nieco szybciej i zaraz się tam znalazłem, a tata ruszył.
-Przegapimy lot!Liam dlaczego nie mogłeś się pospieszyć? - rzekł tata sprawdzając co chwila czas. Przyśpieszył by złapać jeszcze samolot.
Moja siostra Lisa zapiszczała, gdy usłyszała jak ojciec podniósł nagle ton głosu.
-Tato nie złość się. Jeśli przegapimy ten, będzie następny. - powiedziała troskliwym, ale cichym głosem. Chwyciłem jej rękę i ścisnąłem, ale nie za mocno by nie zrobić jej krzywdy.Jej ciemno brązowe, faliste włosy opadały na ramiona, a duże czekoladowe oczy spojrzały na mnie, Lisa uśmiechnęła się.
Mój tata nie zrozumiał chyba i jeszcze bardziej przyspieszył.
-Tato przykro mi, że musiałem odebrać ten telefon!Wiesz, że musiałem wiedzieć czy z Max'em wszystko w porządku! - teraz to ja się uniosłem.
-Liam nie zamartwiaj się tak o tego psa!On jest już stary i niedługo umrze! - Moja siostra Kath była zła.Chciała zwiedzić Afrykę, a teraz prawdopodobnie tego nie zrobi przeze mnie bo przegapimy lot. Ale nie wiedziała o niczym co mogę czuć w tej chwili. Nie, żeby była powierzchowna, ale ona po prostu chyba nie wie, że nie wypada mówić coś takiego. Ale ja kocham naszego psa. Uratowałem go od oprawców dwa lata temu i byłem z tego bardzo dumny mimo, że był już stary, ale zdrowy.
-Bądźcie tam cicho z tyłu! Muszę patrzyć na drogę, a nie na was! - krzyknął ojciec ponownie.
-Wasz tata ma rację. Uspokójcie się tam. - rzekła mama miękkim głosem.
-Kath wiesz, że kocham naszego psa i chcę wiedzieć, czy jest bezpieczny. - powiedziałem po prostu nie myśląc teraz o tym co przed chwilą mówili rodzice.
-Ale nie chcesz bym spędziła te wakacje w tym cudownym miejscu! - krzyknęła Kath,
-Oczywiście że chcę, ale mój pies jest też dla mnie ważny!Nie zrozumiesz tego bo jesteś zapatrzona w siebie i nie widzisz nikogo poza sobą! -- Wiedziałem że to nie było prawdą, ale musiałem coś powiedzieć by Kath już siedziała cicho. Lisa zapiszczała ponownie. Nienawidziła gdy ja i Kath kłóciliśmy się.
-Wy dwoje weźcie się uciszcie.
Następnym dźwiękiem jakim słyszałem był wielki wybuch.Rozbite szkło 'przeszło' przez cały samochód i wstrząsnęło całym autem. Wszyscy zaczęli krzyczeć. Widziałem jakiś samochód naprzeciwko naszego.A może powinienem powiedzieć im o nim wcześniej?Nie widziałem go, wszystko stało się ciemniejsze,a moja ręka wciąż ściskała dłoń Lisy.

***
Otworzyłem oczy i słyszałem syreny policyjne, widziałem niebieskie światło wewnątrz samochodu i znowu.Albo co jeszcze pozostało z tego auta.Jedna jego strona już nie istniała. Po stronie gdzie niedawno siedziała Kath i moja mama zanim nastąpiła ta katastrofa. Próbowałem zrobić wszystko, cokolwiek by dać im znak. Znak, że żyje. Czułem straszne zimne ręce mojej siostry. Mamrotałem jej imię.
-Lisa...Lisa...
Nie odpowiedziała mi, Odwróciłem głowę w jej stronę. Cała jej głowa była we krwi...krew była wszędzie . Jej usta były lekko uchylone jakby płakała.Jej oczy również były otwarte, jej piękne oczy były zupełnie bez życia.Byłem szalony ale odwróciłem się jeszcze bardziej by sprawdzić co z moim tatą, jego oczy były otwarte i do nikąd nie prowadziły. A kończyny były powykręcane w każde możliwe strony. Płakałem starając się wymazać ten obraz z mojej głowy...Ale on był wszędzie..
Drzwi zostały otworzone z głośnym hukiem dzięki strażakom. Wzięli mnie za rękę, by jakoś z stamtąd wyciągnąć.Mocno płakałem. Nie chciałem by mnie zabierali od rodziny. Nigdy.
Zrobiło mi się ciemno pod oczami, gdy dostałem jakiś zastrzyk.Odpłynąłem.
*koniec flashback'u*
-Oni wszyscy zginęli. Wszystko przez to, że wtedy się nie pospieszyłem.Dwa tygodnie później udałem się do psychiatry, ale po około dwudziestu miesiącach zrezygnowałem, bez żadnej poprawy.Postanowili, że trafię do sierocińca, ale kiedy tylko skończyłem osiemnastkę odszedłem stamtąd i przeniosłem się tutaj z dala od mojego starego domu. - mówiłem już zaledwie szeptem. - Ostatnią rzeczą jak zrobiłem rodzinie to krzyczałem na nich.
Spojrzałem na Rose.Jej usta były uchylone, próbujące coś powiedzieć, ale nie mówiła nic.
-Przykro mi Liam.Przepraszam. -wymamrotała z głową wtuloną w moją klatkę piersiową. Widziałem jak jej łzy moczą mi T-shirt.
-Jestem sam od tamtego czasu.
Spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Nie nie jesteś sam.Masz mnie. -szepnęła.
Pochyliła się i pocałowała mnie, a po kilku sekundach oderwała i chwyciła mnie za rękę.
-Myślę, że jest dość późno, chodźmy do łóżka. - jej głos był miękki, próbujący mnie w pewien sposób uspokoić tak jak robiła to moja mama przed katastrofą. Zaprowadziła mnie Rose do sypialni.

*Perspektywa Rose*
Stałam przed nim.Nie płakał, nie byłam w stanie nic zrobić.Byłam pierwszą osobą, której o tym powiedział?Dlaczego nikt nie zauważył że nigdy nie mówi o swojej rodzinie. Nie rozumiałam tego...nie rozumiałam siebie.
Wzięłam jego T-shirt i szorty.Bezpośrednio wparowałam pod kołdrę obok niego. Nasze splecione dłonie leżały na jego torsie. Pocałowałam go i czekałam aż to on zaśnie.
Miał zamknięte oczy i wyglądał jak anioł. Jak ktoś taki może stracić wszystko? Całą swoją rodzinę?Jak on mógł pomyśleć, że to jego wina?To był wypadek...
Po jakimś czasie również zasnęłam.

sobota, 5 października 2013

Rozdział 14

*Perspektywa Liam'a*
Wróciłem na dach garażu, starając się nie myśleć o tym, że Rose na mnie patrzy.Była taka wystraszona...bała się mnie. Nic nie mogłem pojąć. Ale nie miałem teraz czasu na myślenie.Musiałem pomóc Michael'owi. Był na dachu przytrzymując Dave'a za ręce, ale wiedziałem, że nie wytrzyma tak długo.
Podbiegłem tam tak szybko jak tylko mogłem, ale droga nie była łatwa zwłaszcza, że był śnieg.Chwyciłem go za głowę i obaliłem.
-Gdzie są jej rzeczy? - powiedziałem przybijając go do dachu.
Dave nie powiedział ani słowa tylko uśmiechnął się.
-Naprawdę myślisz, że ja ci powiem gdzie one są?Nigdy!Wiesz że Derrick i Victus zaraz wrócą. - warknął tylko.
-Powiedz mi gdzie są jej rzeczy!
Po prostu mnie zignorował.Nie powiedział ani słowa.
-Michael wejdź do środka i poszukaj. Na pewno znasz lepiej ich skrytki ode mnie. - powiedziałem nie spoglądając na niego. Nie widziałem jak zareagował, gdyż byłem zajęty trzymaniem Dave'a.Ale i tak miałem szczęście, bo on był całkowicie pijany dzięki czemu miałem nad nim jakąś władze.
Widziałem jak Michael wspina się wyżej i wchodzi przez okno do środka. Po kilku minutach w ciszy, gdy trzymałem Dave'a, w końcu usłyszałem jak Michael otwiera drzwi gdzieś na dole.
-Mam rzeczy!Włożę je do bagażnika i wrócę! - krzyknął. Nie dałem mu żadnej odpowiedzi. Nagle Dave przestał walczyć. Byłem zdezorientowany, że szybko przejął mnie i teraz leżałem na plecach.Przytrzymał moje nogi, bym nie mógł si ruszyć.
-Michael! Włącz silnik, szybko! - krzyknąłem. - słyszałem jak Dave jęknął z bólu, gdy kopnąłem go w krocze. Uwolnił uścisk i wymknąłem się skacząc.
Otworzyłem tylne drzwi samochodu i wspiąłem się na siedzenie. Gdy tylko zapiąłem pas Michael ruszył z piskiem opon, a ja zdałem sobie sprawę, że uratowaliśmy Rose i nie mieliśmy żadnych obrażeń. Wtedy spojrzałem na dziewczynę siedzącą naprzeciwko mnie.
-Rose.- powiedziałem cicho.

*Perspektywa Rose*
-Rose. - usłyszałam cichy, chrapliwy głos Liam'a.
-Czego...chcesz ode mnie. - powiedziałam przerażona. Nigdy, nigdy nie byłam tak wystraszona. Nawet Victus i reszta nie przerażali mnie tak jak on teraz.
-A jak myślisz, co robiłem przez ostatnie dni? - zapytał. To było banalne pytanie z jego strony, a ja mimo to nie miałam bladego pojęcia co mam mu na to odpowiedzieć.
-Nie wiem...Wymyślałeś plan?
Wyraz jego twarzy zmienił się. Wyglądał na bardziej zadowolonego. Spojrzał na mnie gdy dostrzegł już, że mój oddech przyśpieszył. Wyglądał jakby nie spał od kilku dobrych dni, a świadczyły o tym lekkie sińce pod oczami.
-Tak, tworzyłem plan. - powiedział, czekając na to jak zareaguje. Wzdrygnęłam się. - Ale nie takie plany o jakich myślisz. - kontynuował. Jego brązowe oczy zmieniły kierunek i zaczęły wpatrywać się w przednią szybę, starając się mnie ignorować.
Już sama nie wiedziałam o czym mam myśleć, o czym nie. To co działo się kilka minut temu, dla mnie trwało to jak rok. Zamknęłam oczy, wiedząc, że Liam na mnie patrzy.
Próbowałam przestać myśleć o tym wszystkim, ale na marne. Wszystko toczyło bitwę w mojej głowie.
Samochód zaczął się zatrzymywać.Ale budynki nie były mi znane. Nie była to ani ulica Liam'a ani moja.Cała ta część miasta była daleko oddalona od naszych miejsc. No może nie tak daleko, ale zdecydowanie daleko by iść lub biec o tej porze.
Michel zatrzymał się przed małym domkiem i odwrócił się w stronę Liam'a.
-To do zobaczenia jutro stary. - powiedział
-Tak, do jutra.I...dziękuję Michael. Bez Ciebie nie udałoby mi się jej z tam. - jego głos załamał się. Był wyraźnie przytłoczony uczuciami.
Michael wysiadł z samochodu i udał się do swojego domu.Kobieta wybiegła z mieszkania i przytuliła go, a on objął ją w pasie.Miałam łzy w oku, gdy to zobaczyłam ten widok.Było to piękne. On ją chronił, a ta czekała na Niego. Powiedział coś do niej, a ona zaśmiała się.
Nawet nie zauważyłam nawet kiedy Liam wysiadł z samochodu. Byliśmy teraz tak blisko siebie, że ja mimo wszystko starałam się zachować dystans między nami.
-Podobało ci się? - zapytał mnie Liam, unosząc znacząco brew.
Nie odpowiedziałam nic tylko skinęłam głową. Nadal myślałam o nich. Liam uśmiechnął się do mnie, jego brązowe oczy i zasiadł na miejscu kierowcy. Zawiózł nas teraz do swojego domu.
-Dlaczego nie możesz mnie zawieźć do mnie?Chcę być u siebie!Nie z tobą
-Jeśli nie chcesz znów być porwana, musisz być ze mną. -Odpowiedział łagodnie. W sumie miał rację. Sama nie poradziłabym sobie z trójką mężczyzn.
-Nigdy nie dasz sobie z nimi rady, sama.
-Nic nie wiesz. - warknął.
-Naprawdę myślisz, że nie wiem? jesteś szefem tej popieprzonej grupy?Że chcesz mnie zabić? Że mnie nienawidzisz?Że ten plan to najlepszy sposób by się mnie pozbyć?Myślisz,że nie wiem? To się cholernie mylisz Panie Payne! - spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. Po moim ciele przeszedł lodowaty dreszcz.
-Rose, nic nie wiesz!Czy naprawdę mi nie ufasz?Myślisz, że kto był przy tobie gdy byłaś zupełnie sama?Kto dbał o Ciebie byś nie była głodna i była wyspana?Kto o tobie myślał gdy wychodziłaś z domu?Kto uratował cię od tych porywaczy? Kto zabiera cię w bezpieczne miejsce, by nie stała ci się krzywda? Jak myślisz, kto to był?
Odwróciłam się do Niego twarzą, gdy ten zatrzymał się już na parkingu.
-Jak myślisz kto to był? - ponowił pytanie również na mnie spoglądając.
-T...Ty... - Skinął głową.
-To prawda.A teraz podaj mi choć jeden powód dlaczego mi nie ufasz. - powiedział łagodnie kładąc mi prawą dłoń na ramieniu. - Jeden powód.
-Nie wiem... - miał rację. Mówił prawdę. Nie miałam powodu by się go bać, a jednak się bałam.
-Jeśli nie ma powodu to dlaczego się mnie tak boisz? - zadał kolejne pytanie.
-Nie jesteś mną.Pomyśl o tych wszystkich rzeczach przez które przechodzę.Dlaczego powinnam się nie bać? - odpowiedziałam.
-Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.
-Ja też nie.
Potrząsnął głową.
-Wiedziałem,że się na początku bałaś...Ale teraz...W ostatnich tygodniach, to wszystko robiłem dla Ciebie.Czy to takie straszne?
-Nie... - mruknęłam. Cholera z tego wszystkiego wskazywało, że właściwie nic złego mi nie robił.
-Skrzywdziłem Cię. - wydawało się to jakby czytał mi w myślach.Zagryzłam dolną wargę. - Przykro mi Rose.Tak mi przykro. Wiem, że już nic nigdy nie będzie tak samo. - w jego głosie słyszałam tyle rozżalenia. Wiedziałam jak bardzo mu na mnie zależy.Nie mogłam mu pomóc, ale wzięłam go za rękę. Kostki były zaczerwienione od krwi, ale nie wiedziałam czy jego czy też Dave'a.
-Obiecaj tylko, że nigdy nie zrobisz tego ponownie. - powiedziałam przybliżając jego dłoń do ust dając pocałunki na jego zranione miejsca.Nie wiem, dlaczego to robiłam, ale czułam się...dobrze. Liam zauważył to, ale nic nie powiedział.
Położył swoje smukłe palce na moim podbródku i zbliżył się do mnie dając mi całusa w policzek.
-Chodź do środka. Nigdy nie wiesz, kiedy tamci wrócą.
Wysiadł z samochodu i otworzył przede mną drzwi.Chwycił mnie za dłoń, pomagając wysiąść. Trzymał mnie cały czas za rękę nawet wtedy gdy weszliśmy już do jego mieszkania. Tak po prostu...

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 13

*Perspektywa Rose*
Z niepokojem położyłam się na łóżku.Nie mogłam uwierzyć, co się ze mną działo?Byłam głodna, bardzo głodna.Była środa około ósmej wieczorem co oznaczało, że jestem tutaj sama już dłużej niż jeden dzień i nie jadłam nic od poniedziałku. Usłyszałam ciężkie kroki niedaleko pokoju, jak w więzieniu.
Drzwi otworzyły się ponownie. Był to Dave i był kompletnie pijany.Przeraziłam się. Kto wie co mógłby mi zrobić, gdy był pod wpływem alkoholu?
Nie wiem gdzie był teraz Victus i Derrick, ale nie interesowało mnie to.Najważniejsze było to, że ze mną jest pijany facet.
-Ej Rose musisz coś jeść. Chyba, że chcesz głodować? - Dave poprosił mnie.
-Nie, wszystko w porządku.Nie będę głodować, tylko raczej zostanę zabija przez idiotów.  - plunęłam.  Wreszcie miałam nad nim przewagę.
-Jesteś coraz bardziej pyskata Rose.Podoba mi się to.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że jestem sama i nikt mi nie pomoże.Byłam przerażona, co zauważył również Dave.Jak ja siebie nienawidziłam za to, ze się boję, ale nie potrafiłam kontrolować niczego w tej chwili. Zaczął się zbliżać i nie mógł iść prostu bo co chwila kusiło go na kąty co było zaletą dla mnie, bo mogła wyjść i zamknąć drzwi zostawiając go samego. Był blisko mnie gdy pokój był mały. Wstałam najszybciej jak mogłam i podbiegłam do drzwi. Dave nie zareagował. Spojrzał na mnie tylko zdezorientowany, że uciekłam od Niego.Albo, że mnie nie było tam gdzie powinnam.Cokolwiek. W końcu zrobił krok w moim kierunku, a ja nadal nie wiem gdzie mam uciec. Był tu tylko korytarz i kilka zamkniętych drzwi.
Zdecydowałam się wejść w najbliższe drzwi - zrobiłam to. Dave podążał powoli za mną szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Zatrzasnęłam za sobą drzwi na klucz. W tej samej chwile Dave przywalił w drzwi. Na początku nic się nie działo, bo to były żelazne drzwi, ale wiedziałam, że za kilka minut równie dobrze może ich nie być. Rozejrzałam się szybko.Pokój nie był duży, ale nie miało dla mnie to teraz znaczenia. Najważniejsze było to, że mogłam stąd uciec, bo było to możliwe. Przez okno mogłam wyskoczyć. Szybko podeszłam do niego.I miałam jeszcze więcej szczęścia niż przypuszczałam.Za oknem był dach, więc prawdopodobnie mój pokój znajdował się koło garażu Otworzyłam okno i przypomniało mi się jak jakiś czas temu robiłam coś podobnego gdy uciekałam z własnego domu przed Liam'em.
Stanęłam na dachu i rozejrzałam się.
Wtedy go zobaczyłam.
Liam.
Widziałam jak wspina się po garażu skupiony na tym gdzie stawiać kroki. Spojrzałam do tyłu, wciąż słysząc jęki Dave'a i jak walił w drzwi. Ale Liam był to mój drugi wróg.Co ja mam teraz zrobić? Za mną jest Dave, który może mi zrobić okropne rzeczy, a przede mną Liam, który mnie zabije.
Ale zapewne wolałabym by robione mi te złe rzeczy niż by mnie zabito.Zdecydowanie. Dave wyważył drzwi. Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki wdech.
-Rose!
To był Liam. Wiedziałam, że mnie zauważył. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Chodź tu.- krzyknął.
-Nigdy, ty draniu!- krzyknęłam. Bolało. To tak bardzo bolało.
-Co do cholery o mnie myślisz?Czy naprawdę myślisz, że bym zrobił ci krzywdę lub Cię zabił?
Nagle za nim pojawił się inny mężczyzna. Zadrżałam.
-On mówi prawdę! Nigdy cię nie skrzywdzi!Nigdy! - krzyknął.
Spojrzałam na okno.Dave stał opierając się i nie zauważył chłopaków po drugiej stronie.
-Ty mała dziwko, przeszedłem przez piekło by tutaj dotrzeć, przyjdziesz tu czy ja mam to zrobić?! - krzyczał na mnie.
Całkowicie zdezorientowana spojrzałam na Liam'a.Potem spojrzałam przestraszona na Dave'a. Nigdy nie myślałam by bać się czegoś. Ale czemu miałabym bać się jednego z moich znajomych?Moje myśli, że to on mnie porwał zniknęły, krzyknął:
-Dave,zostań tam! Wezmę ją tak czy inaczej!
Dave spojrzał na Liam'a, a potem wyszczerzył się.
-Witam w klubie, Panie Payne. - teraz po raz pierwszy usłyszałam nazwisko Liam'a.Czy to dziwne, że spędziłam z nim tyle czasu a tego nie wiedziałam?Ale były teraz ważniejsze rzeczy.Podobnie jak Liam i Dave stojąc zaledwie kilka kroków ode mnie.
-Rose, nie myśl o niczym i chodź do mnie.- powiedział. - To wszystko nie jest prawdą! - krzyknął z błaganiem.Nigdy nie widziałam go w takim stanie, jak jego czekoladowe oczy przemawiały do mnie w ten sposób.Jego spojrzenie było niepojęte, niebezpieczne, a zarazem przyjazne.Wyciągnął do mnie powoli prawą dłoń jakbym była dzikim zwierzęciem,którego nie chce przestraszyć.
-Chodź tu. Nie skrzywdzę Cię. - ciągnął. Czy mówił prawdę?
Nie miałam więcej czasu na podjęcie decyzji.Głośno krzyczeli. Dave wyskoczył z okna i był zaledwie dwa metry ode mnie. Podszedł bliżej. Uśmiechnął się i położył mi dłonie na biodrach.
-Chodź tu dziewczyno. - powiedział groźnie.Zamarłam nie wiedząc co zrobić.Potem wszystko działo się na raz.Moje ciało wylądowało w silnych ramionach na dachu pokrytym śniegiem.
-Będę Cię chronić. Nic ci się nie stanie, obiecuję. - to był chrapliwy głos Liam'a.
-Zostaw mnie! - ktoś krzyknął.Potem widziałam dwa ciała kilka metrów ode mnie, Dave i nieznajomy mi mężczyzna bili się.
-Co...
-Cii. - powiedział Liam.Wziął mnie na ręce i po drabinie sprowadził na dół. Poszedł ze mną do samochodu i usadził mnie na fotelu pasażera.Myślałam,że siądzie na miejscu kierowcy, ale nie zrobił tego.Zamknął drzwi.Wrócił na dach i już go nie widziałam...

Rozdział 12

*Perspektywa Rose*
Otworzyłam oczy, gdy żelazne drzwi otworzyły się z hukiem. Szybko wstałam i usiadłam grzecznie na łóżku. No nie był Dave tylko Derrick i lider grupy. Derrick miał w ręku radio. Z niepokojem przywarłam do ściany. Starałam się tak skulić na ile tylko mogłam, bo nie chciałam być zbyt blisko nich.
-Witaj Rose. - powiedział najstarszy. - Zapomniałem zrobić kilka rzeczy. - jego głos był łagodniejszy, ale dalej mnie przerażał.Nie odpowiedziałam mu tylko czekałam aż kontynuuje. - Więc...na początku wiem, że byłem bardzo niegrzeczny w stosunku do Ciebie.Bardzo mi przykro. - powiedział. Jak ja go nienawidziłam.- I nie wiem czy wiedziałaś, ale nazywam się Victus.
To był chyba żart. Wiedziałam, że w języku angielskim oznacza to: "przegrany". Dobrze, że uważałam na angielskim. Jak matka mogła nazwać swoje dziecko przegranym?Może nazwała go po ojcu? To było najbardziej prawdopodobne.Roześmiał się.
-Podoba Ci się? No powiedz, że ci się podoba.
-Nie wiedziałam, że tak się nazywasz.To...fajne imię. - Victus uniósł brew.
-Jesteś pewna? - zapytał mnie nagle z gniewem w głosie.
-Tak bardzo podoba mi się twoje imię.
-W porządku...przejdźmy dalej.Więc...chcę ci coś pokazać.Szef nie ma czasu dla Ciebie. - Te słowa tak bardzo bolały jak usłyszałam, że Liam nie chciałby bym została porwana, w co wierzyłam bez ograniczeń, ale nie miał czasu mnie odwiedzić i nie przejął się tym, że nic nie jadłam. Tak źle się z tym czułam.
-Nienawidziłem go ale nagraliśmy kilka rzeczy, które ci pokażemy.Mam nadzieję, że ucieszysz się. - powiedział Victus. Derrick włożył płytę do odtwarzacza.
"Rose?Czego chcesz?Nie lubię jej!Wiesz to." - Jak mógł coś takiego powiedzieć? Moje oczy wypełniły się łzami.To był ktoś na kim mi zależało.Jego słowa zabolały mnie najbardziej. "Nigdy nie zrobię dla Ciebie tej rzeczy!A jeśli mam cię zabić, zrobię to!Pamiętaj:Jeśli mam cię zabić to zrobię to." - CD się zatrzymało.Kolejny potok łez na mojej twarzy.Już wiedziałam, że Liam brał udział w porwaniu mnie, ale powiedział że mnie zabije...To było zbyt wiele, nie mogłam sobie z tym radzić.Dlaczego mi nic nie powiedział?Dlaczego aż tak mnie nienawidził? Nic z tym nie zrobiłam. Odepchnęłam go, ale czy to był powód,by zabić? Nic nie widziałam przez łzy, które spływały po mojej twarzy, ale słyszałam jak zamykali drzwi. Znów zostałam sama.Nikogo nie było na zewnątrz, by mi pomóc. Uderzyłam ręką w białą ścianę w wyniku wybuchu agresji.Nie chciałabym stąd wyjść.Nigdy. Nic nie miało już znaczenia.Czy płakałam czy byłam agresywna czy też mogłabym się zabić.Nikt by tego nie zauważył. Moi rodzice wrócą i nic nie będą mogli zrobić. Wtedy tylko Victus, Derrick bądź Dave mogliby wysłać list pożegnalny.Kto by pomyślał o mojej śmierci? Nikt.Liam'a nie obchodziłoby go to gdybym umarła.On prawdopodobnie ucieszy się, że zrobiłam to sama.

*Perspektywa Liam'a*
-Więc...możesz mi pomóc? - zapytałem Michaela.
-Nie wiem...Wiesz, że nie chcę do tego wracać. - spojrzał na mnie przepraszająco.
-Proszę...To może mi uratować życie.Proszę Michael...tym razem.I ani razu więcej, obiecuję! Muszę ją znaleźć! - spojrzałem na Michael'a wzrokiem szczeniaka.Westchnął.
-Dobra,kolego.Ale nie zrobię nic więcej niż to o czym rozmawialiśmy do tej pory, w porządku? - Skinąłem głową z ulgą. Miałem jakąś pomoc.
-Czy możesz mi pomóc...teraz? - zapytałem.
-Okey. - odpowiedział. Nie wydawał się zadowolony z tego co powiedziałem mu w ciągu ostatnich piętnastu minut.
-Więc chodźmy.

***
Otworzyłem drzwi mojego mieszkania. Michael udał się tuż za mną.Zaprowadziłem go do salonu gdzie po chwili odtworzyłem znowu nagranie. Zatrzymałem je do momentu gdzie była Rose zamknięta w pokoju.Spojrzałem na Michael'a pytająco.
-Tak wiem, że to pokój.I wiem gdzie jest ten dom,ale to nie będzie łatwe. - spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. - naprawdę nie będzie.
-Znam kilka rzeczy, które mogą nam pomóc.
-I to jest? - zapytałem go.
-Oni zawsze piją w środę wieczorem. Wiesz jak dużo piją. Najczęściej kończy się to walką o dziewczynę...Wiesz. - Skinąłem głową. - A także jest jedno okno w pobliżu tego pokoju, którego nigdy nie zamykają.Można łatwo tam wejść i to nie jest trudne, gdy garaż jest przed nami. Ale żaden z nich nie wstanie by zobaczyć co się dzieje. Cóż nigdy nie wiesz co się dzieje gdy jesteś pijany, gdy pijany człowiek jest sam na sam z dziewczyną.
-Masz na myśli.
-Tak.
-Chodźmy ją stamtąd zabrać. - Michael spojrzał na mnie przepraszająco. -
Wiesz Liam, nigdy nie chciałem do nich wrócić. - Wiedziałem, że nie da rady namówić go by to zrobił. Ja też nie chce. Wiedziałem jak ciężko mu było od nich uciec.To tak jakby wróciło do niego dawne życie.
-Rozumiem, nie ma problemu. - uśmiechnąłem się. - Jeszcze jedno...Czy możesz mi dać plan tego domu i adres?  - Michael się również uśmiechnął.
Zaczął rysować szkic domu gdy dałem mu kartkę i ołówek.On zaznaczył okno pokoju i inne pomieszczenie.
-Więc mogę się tam dostać?
-Tak jeśli jesteś dość cichy. - W tym momencie zdzwonił dzwonek do drzwi.
-Zaczekaj chwilę,ok? - Otworzyłem drzwi i znów nikogo nie było tylko kolejna płyta.Wróciłem z nią do salonu - Patrz co znalazłem. - warknąłem.Michael spojrzał na mnie zaskoczony.
-Nie masz nic przeciwko jeśli go obejrzę z tobą?
-Wiesz to nawet niezły pomysł. - Nie wiedziałem dlaczego Michael teraz był jednym z moich kolegów. Albo można powiedzieć, że byliśmy sojusznikami.Dobrze że mi pomógł w tej chwili, to było dla mnie naprawdę ważne.
Zaczęliśmy oglądać video.
Znów widziałem ten sam pokój.Rose była na łóżku i chyba spała. Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie.Nagle drzwi otworzyły i do pomieszczenia weszła trójka mężczyzn.
-Znasz ich? - zapytałem Michael'a zatrzymując na nich film.
-Tak.Ten pierwszy. - pokazał na faceta z radiem w ręku. - To Derrick. On zwykle jest jeden i zawsze się upija. - wskazał teraz na innego faceta. - To Victus i jest liderem grupy, a ten trzeci to Dave. On jest głupi, ale też silny i nie przychodzi pić z nimi w środowe wieczory.
-Dzięki. - rzuciłem i puściłem dalej.Rose wstała szybko próbując skryć się pod kołdrę.Była tak przerażona. Ten lider,Victus rozmawiał z nią. Ona coś odpowiadała, ale nie słyszałem co. Nagle dźwięk się poprawił i słyszałem o czym mówili.
"Ale przejdźmy dalej.Chcę ci coś pokazać.Szef nie miał dla Ciebie czasu, ale nagraliśmy coś.Możesz usłyszeć Jego piękny głos. - powiedział Victus. Kiedy spojrzałem na twarz Rose doskonale wiedziałem, że myślała, że to ja jestem szefem.Odtworzyli wycinki rozmowy moją i jednego z porywaczy i wychodziło na to, że ja chciałem ją zabić. Nie mogłem teraz sobie z tym poradzić, że myślała że mogę ją zabić, gdybym musiał.Wybuchła płaczem,a ja nic nie mogłem zrobić.Nie jestem idealnym facetem i nigdy nie będę.Musiało ją to bardzo boleć.Jak mogła myśleć coś takiego. Że zabiję ją bo nie dostałem jej. Video kręciło się dalej, mężczyźni wyszli z pokoju, a Victus coś jeszcze powiedział, ale już tego nie zrozumiałem.Płacz Rose był tak głośny i to zagłuszał. Położyła się po prostu na łóżku i dalej płakała...
Po pewnym czasie film zatrzymał się.Michael spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Potrzebujemy nowego planu. - oznajmił. Powiedział, że "my". wiedziałem co to znaczy.
-Tak potrzebujemy nowego...

piątek, 27 września 2013

Rozdział 11

*Perspektywa Liam'a*
Na początku na ekranie była ciemność, mogłem powiedzieć że to film? Nie wiedziałem jak to określić.

Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem to Rose. Szła uśmiechnięta do supermarketu i kupowała coś. Co to mogło oznaczać? Co się z nią stało?Na niektórych zdjęciach ukazywano jak była w sklepie i kupowała coś kiedy ja z nią byłem.Skąd oni je mieli?Byłem czujny i zauważyłbym gdyby ktoś patrzył się na nas rzez dłuższy czas, ale to było chyba za mało. Skąd oni zdobyli te zdjęcia?

Zatrzymałem na chwilę filmik spoglądając na twarz Rose. Była uśmiechnięta, wyglądała na szczęśliwą jakby wszystkie jej problemy zniknęły na chwilę.Jakby czuła się bezpiecznie.Ale w tym momencie, wiedziałem że to nie było to. Potem spojrzała na mnie i nie mogłem w to uwierzyć. Również na nią spojrzałem...jaki ja byłem szczęśliwy trzymając ją za rękę.Sposób w jaki na nią patrzyłem kiedy śmiała się, kiedy powiedziałem coś głupiego.Co ona mi zrobiła?Nie mogłem tego zrozumieć.Potem rozmawiała ze starszym mężczyzną w szkole.Spojrzała na niego z szacunkiem. Facet był młody, ale musiał być nauczycielem, bo był też zbyt stary na ucznia. Ale i tak poczułem się zazdrosny. "Co ona mi zrobiła" - zastanowiłem się ponownie.Dlaczego byłem zazdrosny,gdy ona tylko rozmawiała z innym mężczyzną? Dlaczego?

Następną sceną nie było zdjęcie tylko jakieś dłuższe video. Była w pokoju. Nie mogłem go rozpoznać.Był mały i było w nim tylko łóżko.Rose leżała na podłodze. Nie wiedziałem co robi, było ciemno a jakość wideo nie należała do dobrych. Płakała. Co oni jej zrobili?Nie mogłem w to uwierzyć.Oni ją porwali!Jak mogli zrobić coś takiego?Nie była nawet częścią tej rzeczy!Była po prostu zwykłą dziewczyną w tym małym miasteczku...dopóki nie poznała mnie.To przeze mnie została porwana.Czułem się strasznie.Właśnie to wszystko przeze mnie!Ponieważ zostawiłem ją samą.Nie byłem w stanie jej ochronić!Scena zakończyła się.
Potem był kolejny krótki film.Stała na zewnątrz z rodzicami.Rozglądała się wokół siebie, ale nie widziała nikogo.Roześmiała się i spojrzała na rodziców, którzy pożegnali się z nią i odjechali.Więc oni wiedzieli też gdzie mieszka i jak wyglądali jej rodzice i kiedy wrócą.

Co ja zrobiłem?

*Perspektywa Rose*
Po pewnym czasie przestałam płakać.Nie pozwoliłam im pokazać jak płaczę, nie dałabym im tej satysfakcji.Ponadto łatwiej było mi zachować siły To była jedna z moich własnych zasad.
"Bądź silna dla siebie bo to inaczej któregoś dnia może cię zabić"
Usiadłam czekając aż ktoś przyjdzie, ale nikt tego nie zrobił. Minuty mijały w ciszy, kiedy spoglądałam na zegarek, który zawsze nosiłam.Słuchałam jego tykania. To uspokoiło mnie, bo miałam jakąś znajomą rzecz przy sobie.Oddychałam coraz wolniej i wolniej,aż wreszcie zasnęłam.
Nadszedł ranek i minął, południe przyszło i odeszło. Nic się nie działo.
Wreszcie o godzinie trzeciej, drzwi otworzyły się. Dave dał mi tabletki owoców do jedzenia i nie odezwał się ani słowem.Nawet nie próbowałam z nim porozmawiać.Nie chciałam na nic mu odpowiadać.Miałam nową strategię:Będę ich ignorować. Nie jeść, nie powiedzieć ani słowa. Dave rozejrzał się i znów zniknął.

*Perspektywa Liam'a*
Moje łóżko było ciepłe, ale nie czułem tego. Było mi zimno.Musiałem ją stamtąd wydostać.Nie wiem jak, ale muszę.Co ja miałem zrobić? Musiałem mieć jakiś plan.Nie myślę już o wszystkim od godziny więc jak mogę cokolwiek opracować? Chciałem zapomnieć o tym całym gównie.
Radio wciąż grało i słyszałem spokojną piosenkę "You Found Me-The Fray"
"Gdzie byłeś kiedy wszystko się rozpada?"
"Nie było Ciebie obok mnie.Nie mogę ci pomóc.
"Zagubiona i niepewna, znalazłaś mnie,znalazłaś mnie!"
I nie mogłem pomóc. Te słowa trafiły w  sedno.Każde słowo bolało coraz bardziej, ale mimo to dalej słuchałem piosenki.
"Tracąc ją...tylko ona wie kim naprawdę jestem, kim nie jestem i kim chcę być.Nie wiadomo ile czasu będzie przy mnie"
Ze złością wyłączyłem radio.Już nie radziłem sobie z tym.Udałem się do kuchni i wziąłem butelkę wódki i wróciłem do salonu i nie zdążyłem wypić nawet dwóch łyków, zadzwonił telefon.
-Ty sobie ze mnie kurwa żartujesz. - mruknąłem do siebie kiedy wstałem by odebrać.
-Tak? - zapytałem.
-Witaj Liam. 0 to był ten sam głos co wczoraj.
-Czego chcesz? - zapytałem dość niegrzecznie.
-Więc wiesz co jest powodem, że dzwonię? - zaśmiał się.
-Zabierz ją stamtąd!Daj mi ją z powrotem! - krzyknąłem.
-Nie wiem o kim mówisz.
-Mówię o Rose, dobrze wiesz!
-Och tak.
-Daj mi ją! - znów krzyknąłem.
-A więc chcesz ją z powrotem, a co dostaniemy w zamian?
-Oddaj mi ją, ona nic nie zrobiła!
-Myślisz, że nic nie zrobiła.
-Powiedz mi co zrobiła... - mój głos był prawie niesłyszalny.
-No wiesz ona cię lubi i chcesz ją. - to była jedyna odpowiedź.
-Nigdy!Ona mnie nie lubi.Nienawidzi mnie.Czy ty tego nie widzisz? - moje słowa raniły mnie. Każde słowo to czyste kłamstwo, ale co ja mam zrobić?Jeśli nie zobaczę jej ponownie,nie będzie bezpieczna.
-Tak szefie...Może teraz ona cię nienawidzi. - Szefie? nie nie - to nie mogła być prawda!
-O czym ty mówisz?
-Cóż, wiesz to.Jeśli chcesz zadbać o jej bezpieczeństwo wystarczy zrobić kilka rzeczy dla nas.
-Nigdy nie zrobię tej rzeczy dla Ciebie! - krzyknąłem,
-Więc...Pożegnaj się ze swoją kochaną przyjaciółką.
-Nigdy!Wiesz że ona stamtąd wyjdzie cała i zdrowa! A jeśli mam cię zabić dla niej, zrobię to!
-Wow Liam się denerwuje.
-Nie pracuje dla was, nie dziewczyna.pamiętaj o tym"Za to cię zabije. - Jedyną odpowiedzią był śmiech, a potem połączenie zostało zakończone. Oni mogli zrobić dla Rose.Musiałem ją stamtąd wydostać,musiałem opracować jakiś plan.Nawet jeśli byłby ciężki do zrealizowania i tak go wykonam.

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 10

Ogółem to co ja wiedziałam? Zostałam porwana przez dwóch mężczyzn i że byli silniejsi ode mnie.Mężczyzna siedzący obok mnie w samochodzie powiedział mi, że Liam to robi. Ale czy to było prawdą?Co ja wiem o Liam'ie? Moje myśli zostały przerwane, gdy drzwi otworzyły się z trzaskiem.
-Wynoś się stąd! - krzyknął ze złością James. Nie poruszyłam się. - Dave weź ją chyba, że chce by stała jej się krzywda.
Więc człowiek siedzący obok mnie nie nazywał się Tom, ale Dave. Chłopak wziął mnie na ręce jakby była jego żoną i wyniósł z samochodu.Było kompletnie ciemno.Nie wiedziałam dlaczego, ale podejrzewałam, że jesteśmy w jakimś pomieszczeniu lub garażu...Ciepły oddech Dave'a owiał moją szyję. Spróbowałam się wyrwać,ale wiedziałam, że mi się nie uda.
-Puść mnie! Ja chcę do domu!Pomocy!Jest tu ktoś?!Pomocy! - krzyczałam.
-Ty tylko krzyczysz.Tu nie chodzi o Ciebie, wiesz dlaczego? - zapytał mnie.Nie powiedziałam ani słowa i spojrzałam na Niego wyzywająco. - Dobra kochana dam ci wskazówkę. - Mężczyzna zapalił światło. Byliśmy w jakimś garażu, który był ogromny. Stały w nim trzy pojazdy i było jeszcze miejsce na trzy kolejne. Widziałam jakieś małe okienka z kratami, a za nimi dosłowna ciemność. Pokój był całkowicie biały i były tylko w nim samochody i kilka szafek i nic więcej.
-Usłyszałem krzyk. - powiedział ochrypły głos. - Masz ją? - Trzeci mężczyzna wszedł do garażu. - Oł, ona jest ładna.Ona ma...potencjał. - Spojrzał na mnie, a jego oczy były prawie że czarne.Miał wygląd podobny do pozostałych: wysoki,silnie zbudowany i miał tatuaże na całych ramionach, na których leżał czarny T-shirt. Zadrżałam. Obserwował mnie i czekał, aż jakoś zareaguje.
-Zrobiłeś dobrą robotę.Nie wygląda na zranioną. Derrick idź do salonu, a ty Dave zabierz ją do pokoju. Wiesz którego. - A więc chłopak który prowadził nazywał się Derrick.
Dave prowadził mnie tam gdzie rozkazał mężczyzna, który zapewne był liderem grupy. Wszystko wyglądało znajomo.A ten człowiek...wyglądał znajomo.Przecież ja myślałam dzisiaj rano, że to Liam!Zauważyłam jeden z jego tatuaży, które było - nie nie mogę powiedzieć.Podobne do człowieka, ale i również w ogóle go nie przypomina.Trochę człowieka trochę potwora. Patrzyłam na niego ze zgrozą, jakby miał mnie zaraz zabić.
-Podoba Ci się? - mężczyzna z ochrypłym głosem zapytał mnie.Zbliżyłam się do ściany jak najbliżej nie mówiąc ani słowa. - Zapytałem czy ci się podoba! - powiedział groźnie.
-Wygląda...specjalnie. - odpowiedziałam nie spoglądając na Niego.
-Pokazać ci więcej,później? - wymruczał mi do ucha.Byłam pewna, że Dave go usłyszał.Mężczyzna spojrzał na niego i powiedział. - Nie sadzę by było to konieczne.
Potem przeniósł wzrok na mnie i patrzył mi w oczy szukając w nich odpowiedzi.A kiedy nie mógł jej znaleźć rzucił surowo do Dave'a:
-Zabierz ją do siebie!Ah zapomniałem,że tylko nasz piękny Liam może cię dotknąć. -kontynuował. Dave przycisnął mnie do swojego ciała.Nienawidziłam tego.Ale od jego ciała biło ciepło, ale jego oczy jak i zapewne dusza były prawdopodobnie zimne jak lód.Wiedziałam że nie chce mnie zranić, ale nie chce też mi pomóc.
-Zabierz mnie stąd! - krzyczałam. Nic nie mówił tylko dalej ciągnął mnie gdzieś, a potem po schodach. Zatrzymaliśmy się przed żelaznymi drzwiami. Chwycił mocno mój nadgarstek i wyjął pęk kluczy i znalazł odpowiedni. Otworzył drzwi, a ja poleciałam na kolana do środka.
-Żegnaj kochanie. - powiedział ze złośliwym uśmiechem na twarzy.Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Znów byłam sama.

Tak więc o czym ja myślałam? Liam.Co ja o nim wiem? Ma 19 lat, jest wysoki niż większość facetów jakich kiedykolwiek widziałam.Był bardzo silny,wysportowany,inteligentny, niebezpieczny.Ale czy był w stanie kogoś porwać?Warto było robić?Myślałam, że nasze relacje były jasne dla wszystkich. Odmówiłam tego, by przestał mnie dotykać jak robił to wcześniej, ale czy to od razu powód by mnie porywać? Kogoś kto ma rodzinę i przyjaciół?Ale...Moja rodzina była daleko ode mnie.Odwiedzili mnie w sobotę, żeby nie musieli tego powtarzać nim Amy wróci do domu.Jeśli Liam chciałby wiedzieć co powiedzieli moi rodzice musiałby nas podsłuchiwać na zewnątrz. Ale nie widziałam nikogo kto byłby ukryty w krzakach czy coś.Ale...ten facet słyszał mnie jak mówiłam o Liam'ie pod szkołą!Byłam w szoku.
Więc wiedziałam, że moim przyjaciele wiedzieli o Liam'ie, a przynajmniej Teresa wiedziała i to by wystarczyło.Moja rodzina będzie daleko od domu przez minimum 6 dni. Więc mogłam tylko zadzwonić do przyjaciół lub Liam'a - zaczęłam szukać mojego telefonu. Nie było go. Zabrali mi go!Zaczęłam szukać po kieszeniach. Gdzie on jest? - wymamrotałam.Moje kieszenie były puste.Gdzie był mój telefon?Wiedziałam, że Dave nie grzebał mi po kieszeniach, a może?Starałam sobie przypomnieć. A gdybym miała szansę na zdobycie tego telefonu?Czy ja go nie miałam w kieszeni kurtki?  Opadłam bezsilnie gdy przypomniałam sobie, że mój telefon leży w plecaku, który wciąż był w samochodzie.
-Cholera! - krzyknęłam z gniewu.Nie miałam dosłownie szansy by się stąd wydostać.Wreszcie rozejrzałam się.Pokój był mały i było tam tylko łóżko.Nic więcej.Usiadłam na łóżku.Było dość twarde, ale do spania się nadawało.Nagle usłyszałam cichy szum. Spojrzałam po rogach w zlokalizowaniu tego dźwięku i zobaczyłam małą kamerę zwróconą w moim kierunku.Świetnie.Obserwowali mnie!A ja nie mogłam nic na to poradzić. Musiałam czekać. Powstrzymywałam łzy nie patrząc na kamerę.

*Perspektywa Liam'a*
Powoli wyszedłem spod prysznica i ubrałem się. Mój szef był zły na mnie, że nie pojawiłem się w pracy, ale opowiedziałem mu historię, że mój samochód trochę się popsuł i nie dałbym rady przejść przez zamieci. Żenujące to było, ale nic lepszego nie miałem do powiedzenia. Kiedy tylko włożyłem spodnie zadzwonił dzwonek telefonu. Chwyciłem go i przystawiłem do ucha.
-Tak? - zapytałem.
-Witaj Liam. - odezwał się męski głos.Czekałem,aż kontynuuje, ale nie zrobił tego.
-Halo?Jesteś tam?Co się dzieje? - pytałem.Zero odpowiedzi i połączenie zostało zakończone.Spojrzałem na komórkę.Co to miało być?Potrząsnąłem głową i ruszyłem w kierunku mojej sypialni, a wtedy zaczął dzwonić dzwonek do drzwi.
-Co jest do cholery.Jest późno.-mruknąłem do siebie.Gdy podszedłem to drzwi i otworzyłem je to nikogo tam nie było.
-Czy jest tu ktoś?! - krzyknąłem. Nikt nie odpowiedział. Nie było tutaj nikogo,dosłownie.Spojrzałem na wycieraczkę.Leżała tam zapakowana płyta DVD. Wziąłem ją i znów się rozejrzałem.Nikogo nie było, ale były ślady na śniegu.Widziałem jak kroki kończyły się na dworcu autobusowym i tam się urywały.-Cholera!
Przysięgam.Nie miałem szans by znaleźć osobę,która zostawiła tę płytę.Było zimno, a ja stałem tak półnagi.Wróciłem do środka zamykając drzwi. Rozejrzałem się po pokojach.Tam też nikogo nie było. Potem udałem się do salonu i włożyłem płytę DVD do odtwarzacza.Zacząłem oglądać video i nie mogłem uwierzyć w to co tam zobaczyłem...

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 9

Mój budzik zaczął głośno dzwonić. Ziewnęłam ze znużeniem i wstałam. Moje ubrania wciąż walały się po podłodze.Wzięłam jakieś ubrania i udałam się pod prysznic. Jak fala zimnej wody oblała moje ciało w końcu obudziłam się i byłam w pełni wszystkiego świadoma. Przeczesałam palcami włosy. Spałam dłużej niż jeden dzień...I nigdy nie spałam wcześniej tak długo. Nigdy.Gdy się wyszykowałam, pojechałam po prostu do szkoły. Było jeszcze ciemno na dworze, ale nie było dużo śniegu więc nie było tak źle. Zawsze zawoził nas tam mój najlepszy przyjaciel, i tak było dzisiaj. Przywitał się ze mną, ale wiedziałam że nie będzie w stanie dużo gadać.Wiedziałam, że wciąż ma kaca, ale nic nie się odezwałam na ten temat.
-Będę bardzo szczęśliwa gdy będziesz miała już prawo jazdy. - powiedziała Teresa.
-Teresa wiesz, że muszę mieć osiemnaście lat nim dostanę licencję. To potrwa wieki!
-Ale zawsze możesz z nami jeździć. - odpowiedziała po chwili. Nic nie odpowiedziałam. Myślałam, że moi przyjaciele byli milsi. W tej chwili zobaczyłam za mną faceta stojącego tyłem do mnie. Był silny i miał krótko ogolone włosy.Miał też skórzaną kurtkę i ciemne dżinsy. Czy to był Liam? Coś mówiło mi, żebym podeszła do Niego mimo, że tak się bałam. Co by powiedział? Pewnie mnie nienawidził.Chciałabym go wkurzyć? Ale brakowało mi go. Co musiałam zrobić? Mężczyzna odwrócił się jak spostrzegł, że się na niego gapię. To nie był Liam. Teraz zauważyłam, że był wyższy i silniejszy.
-Rose! Dlaczego gapisz się na tego faceta?Nie wygląda na zadowolonego. - mój przyjaciółka sprowadziła mnie myślami do rzeczywistości.
-Oj przepraszam Teresa! - powiedziałam.
-Dlaczego się na niego patrzyłaś? -spytała. Widziałam, że chce wiedzieć to tak bardzo, i nie przestałą mnie o to pytać.
-Wyglądał trochę jak mój przyjaciel. - odrzekłam powoli.
-Znam wszystkich twoich przyjaciół i żaden nie przypomina jego, więc dlaczego się na niego patrzyłaś? - spytała bardziej dociekliwe.
-Wyglądał podobnie jak mój przyjaciel. -powtórzyłam.
-Rose!Chcesz mi powiedzieć,że spotkałaś kogoś jak byliśmy na nartach?Opowiedz mi o nim!Chcę o nim wiedzieć wszystko!Czy mogę się z nim spotkać?
-Tak spotkałam kogoś, kiedy was nie było, ale od tamtego czasu go nie widziałam i wątpię że jestem wyjątkowa lub chce się spotkać z kimś z naszej grupy.
-Awww jesteś rozczarowana!To słodkie, wiesz?Jak ma na imię? - uśmiechnęła się do mnie.
-Nie jestem rozczarowana!Po prostu nie sądzę by zrobił coś takiego. I nazywa się Liam.Ale proszę nie mów innym! Trochę przesadziłam, ale nie mów nikomu o tym, proszę.
-Na pewno jesteś nie rozczarowana. Na pewno.

***
-Dziękuję za pomoc!Miłego dnia i do widzenia. - powiedziałam do mojego nauczyciela od chemii, który pomógł mi w trudnych obliczeniach.
-Nie ma problemu. Powiedz mi jak będziesz potrzebowała pomocy.Do widzenia. - odpowiedział i mrugnął. Jeśli zrobiłby to jakikolwiek inny nauczyciel byłoby to dziwne,ale nasz nauczyciel chemii miał 27 lat, naprawdę miły, sportowiec, miał świetny styl i był inteligentny. Był miły dla każdego ucznia, ale nie wiem czemu każdy był zazdrosny kiedy ze mną rozmawiał. Wszystkie suki w szkole po prostu myślały o wyglądzie i stylu,a ja widziałam w nim inteligentnego faceta.Byłam zadowolona, bo Teresa nikomu nie powiedziała o Liam'ie. Ale pytała mnie o niego cały czas. Co miałam jej o powiedzieć?Że spałam w domu obcego, który dosłownie mnie porwał? Co próbował robić przez ten cały czas? Zdecydowanie nie.Nic jej nie powiedziałam, ale spytałam jej się czy chciałaby uzyskać odpowiedzi na to gdy będziemy same następnym razem.I to wypadało jutro.
Podeszłam do roweru.Moi znajomi musieli zostać dłużej, więc pojechałam do domu sama.Powoli robiło się ciemno, a ja musiałam jeszcze kupić coś do jedzenia, więc udałam się do supermarketu. Pamiętam jak Liam przyszedł jakiś czas temu tutaj ze mną.Nie miałam pojęcia dlaczego myślę o nim tak dużo...On mnie oszukiwał. Raz był miły, pocieszał mnie kiedy tego potrzebowałam kiedy inni nie mieli czasu...
-Do widzenia i miłego dnia. - powiedziałam kasjerce. Zakupy włożyłam do koszyka i wróciłam do roweru by pojechać do domu i odrobić pracę domową.
Znów zaczął padać śnieg.Akurat teraz?Najkrótsza droga do domu wiodła przez mały ciemny las.Nie było tam żadnych latarni tylko kompletna ciemność. Zadrżałam, ale co miałam zrobić?
To była jedyna najkrótsza droga do domu i nigdy nie zdarzyło się tam coś złego, więc nie miałam powodów do obaw, ale się bałam. Skręciłam w ten lasek.Droga była zaśnieżona, co utrudniało mi jazdę, wtedy ktoś pociągnął mnie do tyłu. Krzyczałam i próbowałam wydostać się z uścisku mężczyzny, ale nie dałam rady.
-Chodź do nowego domu. - męski głos zamruczał mi do ucha.Krzyknęłam ponownie.
-Pomocy! - jego dłoń zakryła mi usta, by powstrzymać mnie od krzyku.
-I tak nikt Cię nie usłyszy. - zamruczał ponownie.
-To dlaczego zakrywasz mi usta. - zapytałam gdy rozluźnił uścisk. - Pomocy!
-Zamknij Się! - krzyknął inny mężczyzna.Ilu ich było?Nic nie widziałam, tylko ciemność. Ktoś znów zakrył mi usta.Broniłam się jak mogłam, ale mężczyzna nie puścił mnie ani na chwilę.Położył dłonie na moich ramionach i wykręcił mi je do tyłu, a potem wrzucił do bagażnika furgonetki. Co się ze mną teraz stanie?
Drzwi bagażnika znów ktoś otworzył, a ja spróbowałam się wymknąć.
-Nie kochana, tak nie będzie. - odpowiedział głębokim głosem, wzdrygnęłam się. Odepchnął mnie i zamknął drzwiczki. Osoba, która mnie zamknęła odezwała się do kogoś.
-Kogo kurwa to obchodzi co robiłeś w ostatnim czasie, wiesz co się stało! Zaczęłam myśleć.Wiedziałam, że nazywają się Tom i James, a to już coś. Tom wszedł do środka i przycisnął mnie do siebie, więc już nie miałam jak uciec.
-A teraz nie ruszaj się i zostań w miejscu, a nie będzie problemów kochanie. - wymruczał mi do ucha.Samochód ruszył i już wiedziałam, że szansa ucieczki przepadła. Porywacz docisnął swoje ciało do mojego.Nie wiedziałam co robić.Dlaczego to się dzieje?Jak mam się stąd wydostać? Moi rodzice nie byli bogaci i nie mieliby tyle pieniędzy by zapłacić za okup.
-Dlaczego mnie porwaliście?Dokąd mnie zabierzecie? - pytałam. Tom nic nie odpowiedział. - Ilu was jest?Powiedz coś! - krzyknęłam. I znów zero odpowiedzi.On tylko przysunął się do mnie bliżej, a ja spróbowałam oddalić się od niego.Co oni mi zrobią?Byłam tak przerażona, że nie potrafiłam się ruszyć.
-Dlaczego to robisz? - zapytałam ponownie.Najpierw była kilkuminutowa cisza, ale potem odpowiedział.
-Zapytaj swojego przyjaciela Liam'a.
Nie mogłam w to uwierzyć, w to co mówi. Liam nie mógłby mnie porwać. Nigdy!
-Daj mi jeden powód dlaczego miałby to robić!On nie zrobiłyby nigdy czegoś takiego! - krzyknęłam. Ale w sumie może mógłby?Ale jak mogła myśleć coś takiego? Fakt był niebezpieczny, ale nie porywałby mnie.
-Daj mi jeden cholerny powód! - krzyknęłam.Tom nie odpowiedział.Samochód zaczął zwalniać, aż wreszcie zatrzymał się.Lęk ogarnął moje ciało.Co się teraz stanie?


Więc przepraszam, jak będą jakieś niejasności, ale ten rozdział był wyjątkowo trudny do przetłumaczenia, bo jeden czasownik określał kilka rzeczy i ciężko było mi określić osobę i dokładną rzecz więc zrozumcie.
Jakby co to piszcie może uda mi się poprawić jakiś błąd.
Dacie 5 komentarzy? Bo widzę,że was przybyło :)

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 8

*Perspektywa Liam'a*
O mój boże, dlaczego kurwa to zrobiłem?Dlaczego nie mogę po prostu dać im tym informacji co chcieli? Dlaczego chcę chronić Rose? Co było ze mną nie tak? Otworzyłem oczy. Było ciemno wokół mnie i leżałem na śniegu. Było tak zimno. Krew na twarz była jeszcze ciepła, więc musieli mnie tu zostawić na dłuższy czas.Czy mam zadzwonić do James'a? Nie! Nie powinien był do nikogo dzwonić...nikt nie może o tym wiedzieć. Miałem sztywne kości na pewno, i sapałem kiedy wstałem. W świetle latarni spojrzałem w dół mojego ciała i sprawdziło się. Nie miałem połamanych kości, to dobrze.Ale wszędzie miałem krew.Na mojej kurtce,dżinsach...Skrzywiłem się. Starałem się działaś normalnie, wróciłem do domu.Każdy krok był trudniejszy od poprzedniego i to była długa droga.Poczekaj!Musiałem zadzwonić do mojego szefa.Drżącymi rękami otworzyłem kieszeń w kurtce, starając się znaleźć telefon. Ale nie mogłem go znaleźć.Mój portfel był, ale telefonu nie. Czy ja naprawdę zamknąłem go w kieszeni gdy wychodziłem z mieszkania?Starałem się przypomnieć.Nie,nie,ja nie....
Mężczyźni zabrali go.
Ale dlaczego oni to zrobili? Miałem tam tylko kilka numerów,nic ciekawego.Więc dlaczego to wzięli?Starałem się zapamiętać jakie numery tam były.Andy, Dave, mój szef jeden...Czy jeszcze?Wzdrygnąłem się, kiedy uświadomiłem sobie, że to Rose. Ale to nie mogło tak być!Nie chcieli przecież jej numeru,prawda?Była po prostu zwykłą 16-letnią dziewczyną.Nic specjalnego.Więc co oni chcą?Zimny wiatr spowodował ciarki na moim ciele i zadrżałem ponownie.Czego chcieli?Co? Bałem się, kiedy dostali to czego chcieli.Na pewno zrobili by wszystko,by to zdobyć. Aby mnie dostać.

*Perspektywa Rose*
Czujesz się dobrzee? - odwróciłam się powoli.
-Tak Nic, ale nie wiem czy chcesz to zrobić. - powiedziałam.
-Nieee, jestem super!
-Dobra Nick pora wracać do domu
-Ej dlaczego Rose jesteś zawsze jak moja mama? - Nick odwrócił się, ale prawie upadł.
-Boże Nick, chodź.Wezmę tylko zbiorę innych i zadzwonię do Christian...Jesteś pijany, wiesz?
Jak ja nienawidziłam rozmowy z pijanymi ludźmi.Moi znajomi nie znali umiaru picia, co było prawdziwym problemem.Ja nie piłam nigdy dużo alkoholu bo nie potrafiłam przyjść do domu pijana.Szukałam moich przyjaciół aż wreszcie znalazłam ich przy stole,kompletnie pijanych.
-Chłopaki,musimy iść!Teraz! - spojrzeli na mnie jakbym była szalona.
-Nie. - westchnął jeden z nich i wziął mój telefon z mojej torby.
-Co robisz?
-Nie chcemy iść.
-Chłopaki wiecie, że mam 16 lat i jest już pierwsza w nocy?Jest dość późno, a wy pijani? - westchnęłam.
-Daj spokój Rose! - pokręcił głową.Wiedziałam, że żaden z nich nie zrobił pracy domowej i będą mieli jutro kaca.Chciałam tylko trzymać moich przyjaciół z dala od kłopotów.Zadzwoniłam do Christian'a.
-Christian? Tu Rose.Możesz nas odebrać/ Wszyscy są pijani.
-Tak na pewno.
-Dobrze, dziękuję.
Czekałam na zewnątrz na Christian'a.Wiedziałam, że bez pomocy nie wydostanie ich z klubu.Było naprawdę zimno i bardzo śnieżno.Nigdy nie podobała mi się jazda na łyżwach zimą, albo lód i płatki śniegu.Jeden wylądował na moim palcu. Zanim zaczął topnieć, spojrzałam na Niego. Na tą małą doskonałość. Błyszczała w świetle latarni.Obserwowałam go przez chwilę póki nie poczułam się obserwowana. Rozejrzałam się. Nie było nikogo na zewnątrz, poza mną i ludźmi którzy palili i wracali do klubu.Nikt wyjątkowy.Pokręciłam głową i zamknęłam oczy.Samochód podjechał bliżej mnie.To nie był Christian.Drzwi otworzył się z trzaskiem.Dwie osoby wysiadły z auta.Cofnęłam się.Dokładnie szli w moim kierunku.Kto to był?
-Hej! - jeden z nich krzyknął.Nie znałam jego głosu.
-Hej,Rose! - to był Christian.Nie poznałam go na początku, ale teraz już tak. - Bałaś się, kochana?
Christian roześmiał się.Nie wiem dlaczego, ale to on był moim najlepszym przyjacielem choć był bratem jednego z moich przyjaciół.Podobał mi się fakt, że nie był dziecinny.Bylibyśmy dobrymi rodzicami razem,gwarantowane.
-Trochę. - odpowiedziałam, a moją twarz oblał rumieniec.Jakie to było żenujące!
-Dobrze pójdźmy tam.Przyprowadziłem Mike'a jednego z moich przyjaciół. Był ze mną gdy zadzwoniłaś, a on chciał pomóc sprowadzić chłopaków. - Mike uśmiechnął się do mnie, a ja uścisnęłam mu dłoń.
-Cześć Mike.
-Hej Rose.Nie jesteś naprawdę pijana.Wow.Nie sadzę by była tam jeszcze trzeźwa osoba,ale pójdźmy pierw po tamtych.

***
-Dziękuję, że odprowadziliście mnie do domu. - Powiedziałam do Christian'a i Mike'a
-Nie ma za co. - uśmiechnął się Christian.
-Cześć.
-Cześć! - krzyknął Christian wsiadając do samochodu. Nie było łatwo dostać się do klubu i z chłopakami z niego wrócić. Dzięki Boże, że Mike miał plastikowe torby w samochodzie.Wróciłam do mojego domu zmęczona.Jest już 2 w nocy, a ja byłam mega zmęczona.I nie spałam już bardzo długo, więc musiałam się wyspać. Zdjęłam ubrania i położyłam  się bezpośrednio do łóżka w samej bieliźnie, ale mi to nie przeszkadzało.

***
Kiedy spojrzałam na zegarek, który leżał obok mojego łóżka, był szok.Naprawdę?To była 4:15 w godzinach popołudniowych.Cholera, co się ze mną stało?Spałam bez koszmarów przez ponad 14 godzin!Cholera znowu.To było więcej niż ostatnio w ciągu pięciu dni razem. To było naprawdę dobre,było ciepło...ale nie bezpiecznie.Nie czułam się bezpiecznie odkąd Liam zostawił mnie w wielkiej walce.Był pierwszym,który mógł mnie bronić i zrobić wszystko bym była bezpieczna.Był w stanie odciągnąć mnie od wszystkiego - nie tak jak moi znajomi.Gdzie potajemnie myślę o moich problemach. On naprawdę to zrobił. Ale w tym momencie nie myślałam o nim.O uczuciach wobec niego...

Więc kolejny rozdział z głowy.
Jak będzie tu min.3 komentarze to przetłumaczę jeszcze dzisiaj 9 :)

sobota, 21 września 2013

Rozdział 7

Stanęłam przed szafą. Co powinnam założyć? Na zewnątrz było jeszcze zimno, ale dalszy pobyt w domu...Teraz stałam przed lustrem w samej bieliźnie. Spojrzałam w dół na moje ciało. Wiedziałam dokładnie, dlaczego jeszcze żaden chłopak się we mnie nie zakochał.Nie byłam gruba, ale też nie byłam chuda. Szczególnie mój brzuch i uda...nienawidziłam ich, ale nie mogłam nic zrobić przeciw nim. Pokręciłam głową. Zdecydowałam założyć na siebie ciemne,obcisłe dżinsy,biały top z dekoltem i skórzaną kurtkę. Nałożyłam trochę makijażu i narzuciłam na siebie swoje trampki. Czekałam w korytarzu, aż brat mojego przyjaciele zatrąbił na zewnątrz.Każdy z moich przyjaciół był już w samochodzie, więc pojechaliśmy bezpośrednio na imprezę.
-Czekaj, zapomniałam się o coś zapytać. Dokąd w ogóle jedziemy? Na imprezę do Marie? - zapytałam moich znajomych.
-Nie, zdecydowaliśmy się pójść do klubu. - odpowiedziała Teresa. Lodowate ciarki przeszły po moim ciele.
-Klub "Magic" ? - zapytałam z niepokojem.
-Tak, masz z tym jakiś problem? - Theo zapytał i spoważniał. Wszyscy chcieli tam iść. Klub był naprawdę fajny, muszę przyznać.Ale byłam przerażona, bo tam może być Liam!Wiedziałam, że klub został właśnie otwarty, więc prawdopodobnie personel nie był taki duży - zwłaszcza pracownicy ochrony. Wzdrygnęłam się, ale żaden z moich znajomych tego nie zauważył, bo byli zbyt zajęci muzyką.Nie mówiłam nic. Zazwyczaj kocham muzykę i mogłam o niej porozmawiać o niej. Ale dziś była tylko jedna ważna rzecz:nie spotkać Liam'a. Zaczęło ponownie padać i zrobiło się ciemno, ale nie przeszkadzało mi to.Spojrzałam w okno i tak nie widziałam nic prócz ciemności i czasami płatka śniegu...

Potem zobaczyłam klub.
-Okey, nie impreza będzie gruba. - powiadali moi przyjaciele, kiedy spotkaliśmy innych przyjaciół, którzy już czekali na zewnątrz klubu. Było bardzo zimno. Jeden z moich przyjaciół zapomniał kurtki, więc staliśmy tam próbując go ogrzać.
-Możecie wejść!Przecież nie możecie zamarznąć na śmierć! - męski głos krzyczał na nas. Liam'a nie było. Byłam bardzo zadowolona, że go nie było tam, kiedy weszliśmy do klubu

*Perspektywa Liam'a*
Cholera, jak ja nienawidziłem zimy. Powinienem być w jakimś ciepłym miejscu.Ale teraz mieszkam tu...I co mam? Zaledwie problemy.Spojrzałem ponownie na drogę. Na pewno mój samochód poszedł w odstawkę, gdy była zima,śnieg.Dlaczego nie. Mój gorący oddech, przeszedł jak podmuch wiatru przez moje ciało. Pospieszyłem, bo nie chciałem się spóźnić, a moim zdaniem jedyną rzeczą o czym myślałem, to to by odciągnąć swoje myśli od Rose.
-Nie myśl o niej znowu! - powiedziałem do siebie.I nie do końca rozumiałem dlaczego ją lubię. Może był to fakt, że nie rozumiałem jej. Nie rozumiałem jej aktorstwa i dlaczego spędzała czas ze mną. Było to niebezpieczne dla niej, więc musiałem się trzymać od niej z daleka choć chciałem iść do niej i powiedzieć, że chcę z nią zostać. Co ja myślę? Co się ze mną stało? Nigdy wcześniej nie myślałem o nikim, zanim ją poznałem. Może dlatego, że nigdy nie miała nikogo. Pokręciłem głową by przestać o niej myśleć to było zanim ich usłyszałem.
-Tak powinniśmy zrobić to w sobotę rano, tak to jest zbyt wiele osób...
-I będziemy mieli więcej pieniędzy.
To był zdecydowanie męski głosy i jeden z nich miał zdecydowanie rosyjski akcent.O czym oni mówią?Mężczyźni szli ulicą więc nie mogłem ich zbytnio usłyszeć. Zacząłem ich śledzić.Co oni planowali?
-Tak, spotkamy się o...jedenastej? Sobota rano.
-Tak w banku będzie pusto.I będziemy mieć wystarczająco dużo pieniędzy na podróż do Nowego Jorku.Nie znajdą nas!
Więc chcieli zrobić napad na bank!Nie mogłem w to uwierzyć.To znaczy wszyscy robili nielegalne rzeczy raz w życiu, ale napad na bank...
-A co jeśli ktoś nas rozpozna?
-Zdecydowanie powinniśmy zrobić...Mam pistolet w domu, więc wiesz...Ale nie rozmawiaj głośno tutaj!Ktoś może nas usłyszeć!
-Dzięki tej pogodzie? Nigdy! Wracajmy...jest zimno.
Oni odwrócili się w moim kierunku.Widziałem posturę męskiej osoby kiedy przechodzili koło latarni.Byli ode mnie wyżsi i silniejsi, a to wiele znaczy. I rzeczywiście miałem zamiar powiedzieć to policji!
-Widziałem coś!Tutaj! - jeden z nich krzyknął. Wskazał tuż obok mnie.
-Boże jesteś jak przerażony kot! To był ptak lub coś innego. - nic innego nie mogli powiedzieć i odeszli. Wyszedłem z mojej kryjówki.
-Co mam powiedzieć?Widziałem kogoś! - zamarłem na chwilę. Kurwa, był tuż za mną. Ktoś chwycił mnie za ramię i obrócił w ich stronę.
-Co słychać?
-Nic. - odpowiedziałem.
-A ja sądzę, że tak! - mężczyzna uderzył mnie pięścią w twarz.
-Hej ja go znam!Nie miałeś w zeszłym tygodniu małej dziewczyny? - nie odpowiedziałem.
-To chciałem usłyszeć!Trzymaj! - jeden z nich chwycił mnie za nadgarstek. Próbowałem go uderzyć i obronić siebie, ale był zbyt silny (nawet dla mnie i wiedziałem dobrze, że był jedną z najsilniejszych osób w tym mieście)
-Więc powiesz mi swoje imię?
-Nigdy! - uderzył mnie ponownie.Czułem, że strumień krwi spływa po mojej tarzy.
-Czy na pewno?
-Kurwa, tak! - Poczułem krew w ustach.
-Na pewno?
-Pieprzyć to, jestem pewien! -Potem wziął mnie za rękę i głowę i zaczął kopać...

piątek, 20 września 2013

Rozdział 6

On podszedł do mnie i pochylił się, by mnie pocałować.
-Liam! - krzyknęłam zaskoczona.
-Co? Chodź Rose, nie bądź spięta! Możesz posprzątać później.- wymamrotał nadgryzając moje ucho.  - Powiedziałaś, że zaczynam teraz tak....Proszę bardzo.
-Nie, Liam nie chcę tego robić! - krzyczałam kiedy położył ręce na moich biodrach.
-Chodź, wiem, że chcesz! - przycisnął mnie bliżej siebie, by mnie pocałować.Położyłam ręce na jego piersi.
-Nie! - jego oczy pociemniały.Nie były jasnobrązowe jak zwykle.Wpadały w odcień ciemnego brązu, prawie czarnego. Było w nich uczucie pożądania.
-Dziewczyno wiem, że chcesz! - krzyknął. Pchnęłam go dalej ode mnie. Złapał mnie za nadgarstki. - Wiedziałem, że nie jesteś jedną z tych łatwych, ale teraz to za dużo...Więc wiesz to! - krzyczał na mnie.Spojrzałam na niego przerażona.
-Przestań! - Zaczęłam płakać. Tym razem wiedziałam, że się nie zatrzyma. - Proszę zatrzymaj się! - Ale on nie zareagował. Pochylił się i wessał się w moje usta. To by było dobre, gdybym chciała to zrobić, ale ja nie chcę tego robić. Był przy mnie kiedy było mi źle, ale w tym momencie zdałam sobie sprawę że robi to tylko w jednym celu.Krzyczałam i wierciłam się w jego ramionach, próbowałam uciec. Ale on znowu był zbyt silny.
-Liam, przestań proszę! - błagałam. Odsunął się, a jego oczy stały się jeszcze ciemniejsze. - Nie chcę tego robić! - Wtedy miałam pomysł. On pokazał mi wczoraj, że chce mnie dla siebie. Ta wiedza była moją jedyną szansą. - Nie z Tobą!
Liam spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Więc z kim chcesz to zrobić, co? Ty mała dziwko nie zasługujesz na nikogo z wyjątkiem mnie!Wystarczy wrócić do małego szklarza lub z kimkolwiek zechcesz, aby to zrobić!Ale nie zapomnij: pobiję ich mózgi głowami. - ostatnie słowa powiedział cicho, które były najbardziej przerażające. Po jego słowach wybiegł z kuchni, wziął klucze od samochodu i poszedł nie patrząc na mnie.
-Liam! - krzyknęłam - Zostań!Proszę, zostań! Zostań! - Mój krzyk był już niesłyszalny, gdy odjechał.Cały czas płakałam na podłodze. Właśnie zaczęłam go naprawdę lubić, on był tam dla mnie. Jak mogłam zapomnieć o tym, że zabrał mnie do siebie do domu dla mojego dobra?Jak mogłam zapomnieć o wyglądzie, który dał mi pełen pożądania?Dlaczego mi na nim teraz zależy?Pocieszał mnie, trzymał w swoich bezpiecznych,silnych ramionach. Ale był również niebezpieczny. Zbyt silny.Dlaczego nie mogę o nim po prostu zapomnieć?

***
Tygodnie samotności mijały, jutro moi przyjaciele wracali z wyjazdu na narty.Spędzili Sylwestra i Nowy Rok...Pamiętam, kiedy zadzwonili do mnie pytając się co robię. "Jestem z....z przyjaciółmi"-powiedziałam im.Było to trochę podejrzanie, ale nie chciałam psuć im zabawy.Więc jutro wracają moi przyjaciele, a moja siostra...nie było z nią lepiej. Ale mama i tata chcieli mnie dziś odwiedzić, sprawdzić czy nie jestem zbyt samotna i chcieli też zabrać trochę ubrań do szpitala.
Gdy wysiedli z samochodu, wybiegłam z domu i przytuliłam ich.
-Jak to jest? -zapytałam. Zadzwoniłam do rodziców tylko raz, gdy byli w szpitalu,a trzy dni temu.
-Jest trochę lepiej. - powiedziała zmęczonym głosem moja mama - Ale ona na pewno pobędzie w szpitalu dwa tygodnie, a nawet trzy lub cztery, nie wiemy.- przytuliła mnie ponownie, ale wiedziałam że chce być teraz u mojej siostry.I nie myślę że nigdy nie była blisko.Ona i moja siostra były dobrymi przyjaciółkami, cały czas,ale lubię być sama, ale moja siostra nie.Byłam bliżej z moimi znajomymi niż z mamą i siostrą. Ulżyło mi gdy dom został ogrzany i wysprzątany.W ciągu ostatnich siedmiu dni robiłam wszystko, ale też odpoczywałam.I nie miałam czasu by myśleć o Liam'ie i to było to co nie chciałam robić.Więc byłam zmęczona, no bo jak można spać trzy,cztery godziny dziennie?Ponadto cały czas miałam koszmary, co uniemożliwiało mi spanie, ponieważ się bałam.
-Jesteś pewna, że wszystko w porządku?Wyglądasz na zmęczoną. - zapytał mnie tata.
-Nie spałam dobrze dzisiaj w nocy i naprawdę nie wiem dlaczego. - potrząsnęłam głową.
-Sprzątałaś dom.To wygląda znacznie lepiej niż sprzed...Masz zbyt dużo czasu? - Moja mama wiedziała, że nie chcę mówić więcej niż to konieczne.Wiedziała jednak, że nienawidziłam sprzątania.
-No wiesz moim przyjaciele pojechali na wyjazd na narty, więc...
-Oh wycieczka narciarska...Zrobiłaś coś dla szkoły?...Czy schudłaś?
Dlaczego ona nie może przestać pytać?Grr.
-Tak rozmawialiśmy kilka dni temu, jest świetnie.Oczywiście zrobiłam coś do szkoły jestem prawie gotowa w odrabianiu prac domowych. - skinęłam głową. I delikatnie "zapomniałam" na pytanie o utracie wagi.Straciłam trzy i pół kilograma w ciągu ostatniego tygodnia. Nie chciałam jeść, nie wiem dlaczego.Miałam tylko w głowie tę wizję z Liam'em w supermarkecie.
-I już spakowałaś jakieś ubrania, a także niektóre dla Amy. - udało mi się wywołać uśmiech.
-Ekhm...dziękuję. - powiedział mój tata.Zwykle gdy moja siostra jest w szpitalu, twierdzą, że nie robię nic pożytecznego.Albo rzeczy które musiałam zrobić, nie robiłam.
-Wiesz, że nie możemy tu długo zostać.- odezwał się tata.Nie spodziewałam się niczego innego. Wiedzieli, że muszą mnie odwiedzić chociaż raz w tygodniu, a więc, co mogli - przy okazji - dostań nowe ubrania.Ale nie szkodzi. Nigdy nie potrzebowałam ich uwagi.Wiedziałam, że nie chcą mnie zranić czy coś, ale moja siostra była teraz bardziej istotna - ale czasami to trochę bolało.
-Zrobi się ciemno w dwie godziny...A wiesz ciemność i śnieg...Musimy iść teraz. - powiedzieli i wstali. Poszliśmy do kuchni na krótką rozmowę.Teraz wiedziałam, więcej rzeczy o mojej siostrze.
-Do zobaczenia. - powiedziała moja mama i spojrzała na mnie smutno. Wiedziała, że nie było jej wystarczająco dużo przy mnie.Ale co mogła zrobić? Chore dziecko było ważniejsze od zdrowego w tej chwili, to była jedna z rzeczy której się nauczyłam.Spojrzałam na niebieski pojazd,który już odjechał.Nie miałam żadnych wieści od Liam'a.

***
-Rose,Aww. Tęskniłem za tobą! - mój najlepszy przyjaciel krzyczał bardzo głośno. Objęliśmy się.
-Jak minęła podróż?  - zapytałam. Przytuliłam innych moich przyjaciół.Wreszcie miałam osoby, dzięki którym mogłam oderwać się myślami od Liam'a. Udaliśmy się do domu naszego przyjaciela, gdzie przygotował kolację. Wszyscy byli zaskoczeni, ale głód doskwierał, więc zaczęliśmy jeść. Moim przyjaciele opowiadali mi tak wiele historii, to był rodzaj pielęgnacji.Ale nie myślałam,że to odwrócenie uwagi, w końcu byłam z moimi przyjaciółmi.
-Na pewno musisz iść z nami następnym razem. - powiedzieli.
-Jak będę miała pieniądze, a następnie. - odpowiedziałam.
-Dostać pracę!Wtedy będziesz zarabiać. - powiedział Theo.
-Okey. - skinęłam głową. Mój umysł odjechał, byłam w moim własnym małym świecie na chwilę.
-Rose!Hej,Rose! - Sophie roześmiała się.
-Uhm, przepraszam mówiłaś coś, bo nie słuchałam. - inni się roześmiali.
-Powiedziała, że mamy świętować jutro wracamy do domu.Wiesz poniedziałek,szkoła się zacznie...Mój brat może nas odprowadzić. - Theresa odpowiedziała mi z uśmiechem.
-Dobrze. - uśmiechnęłam się. Kolejna rozrywka, to było dobre.
-Więc co tu się stało, gdy nas nie było? - Luke spojrzał na mnie pytająco.
-Po prostu... - pomyślałam przez chwilę. No przecież nie powiem im co się stało z Liam'em. W każdym razie pewnie nigdy go już nie zobaczę, więc nie było powodu by im nie powiedzieć o naszej...cokolwiek to było. - Moja siostra znów jest w szpitalu.Spojrzeli na mnie ze współczuciem.
-O nie. - powiedzieli. - Przykro nam.-skinęłam głową. W ciągu ostatnich sześciu lat dowiedziałam się o ukryciu swoich uczuć i radzenia sobie z takimi sytuacjami.
-Chłopaki zapomnieliście o jedzeniu. - moi przyjaciele uśmiechnęli się zadowoleni, że nie było tak smutno,że musieli mnie pocieszać, więc skończyliśmy jeść.


Rozdział 5

Liam spojrzał na mnie.
-Jak zamierzasz zapłacić szklarzowi? - zapytał mnie.
 -Mam pieniądze, chciałam je użyć do egzaminu na prawo jazdy.Mogę to wziąć. - odpowiedział, a ja włączyłam grzejnik. Tu było naprawdę zimno, zamarłam.
-Nie rodzice zauważą, że coś jest nie tak. - powiedział.Spojrzałam na niego pytająco.
-Masz lepszy pomysł?
-Tak mam lepszy pomysł.  - Czekałam na niego by kontynuował, ale nie zrobił tego.
- A ten pomysł jest...?
-Mogę zapłacić za Ciebie. - odpowiedział uśmiechając się do mnie.
-Masz tyle pieniędzy?-  miałam jeszcze jedno pytanie - Jaki masz zawód?
-Moim zadaniem jest... - Wypowiedź Liam'a przerwał dzwoniący telefon. Numer szpitala pojawił się na wyświetlaczu.To pewnie musiała być mama, i  tata!
-Cześć, tutaj Rose. - powiedziałam.
-Cześć, tu Amy.- odpowiedziała moja siostra. Liam udał się do salonu. Pewnie chce mi dać trochę prywatności.
-Amy! - krzyknęłam. Jak się czujesz? Wiesz kiedy wrócisz? Tęsknię za tobą tak bardzo!
-Cóż Rose, nie czuję się naprawdę lepiej. Właśnie dzwoniła mama i tata i są również przerażeni, że nie możemy sobie z tym poradzić.
Krzyki innej osoby w tle, piszczenie urządzeń i wszystkie te rzeczy znane mi z jednego miejsca na świecie.
-Jesteś na oddziale intensywnej opieki medycznej. - powiedziałam cicho. Byłam tam może raz czy dwa. Było tam tak strasznie, że rodzice zdecydowali, że nie będą mnie tam zabierać.
-Tak.Poszło gorzej przez ostatnie kilka godzin. Zostaniemy tutaj do minimum dwóch tygodni. - Głos Amy był zmęczony i... i tak po prostu wróci do domu, by być z rodziną i przyjaciółmi. Aby mieć inne życie.
-O-okey. - mój głos był spokojny, ale musiałam zatrzymać siły.- Może mogę cię odwiedzić w ciągu najbliższych dni.
-Wiesz, że nie możesz mnie tutaj odwiedzać. - Głos Amy zmienił się.Był bardziej...niewyraźny.
-Zrobię to tak szybko jak tylko możliwe. - powiedziałam szybko. Słyszałam głosy po drugiej stronie telefonu.
-Muszę zadzwonić później Rose. Do widzenia! - powiedziała szybko. Na oddziale intensywnej opieki medycznej nie pozwalano dzwonić do nikogo.
-Tak, do zobaczenia później. Kocham cię Amy. - Połączenie zostało zakończone.Długo wpatrywałam się w telefon. Rozpłakałam się i rzuciłam słuchawkę. Ułamek sekundy później byłam w silnym uścisku. Liam został i przytulał mnie. On nic nie mówił, tylko po prostu swoje silnymi ramionami objął mnie i gładził moje plecy,kołysał mnie trochę.
-Cii...Wszystko będzie dobrze....Wszystko będzie dobrze... - I powiedział mi tak chyba ze sto razy. Dobry z niego pocieszyciel. Kiedy uspokoiłam się nieco wziął mnie i posadził na kanapie siedząc obok mnie. Moja głowa spoczywała na jego nagiej piersi - to co zauważyłam w tym momencie przeraziło mnie, on spojrzał na mnie przepraszająco.
-Ja tylko szukałem czegoś do spania. - wyjaśnił Miał na sobie tylko bokserki, ale w tej chwili nie myślałam tylko po prostu przytuliłam się do niego bliżej...Łzy wciąż spływały mi po policzku.
-Co się stało? - zapytał mnie Liam powoli i spokojnie.
-Moja siostra,ona..ona - i znów wybuchnęłam płaczem, a Liam znów mnie pocieszał dopóki nie uspokoiłam się i mogłam mu opowiedzieć całą historię. Kiedy skończyłam nie potrafiłam powiedzieć nic więcej. On po prostu objął mnie i przycisnął mnie do swojej piersi. Czułam się tak bezpiecznie. W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie jak nigdy, wiedziałam że przy nim nic mi się nie stanie, i w tym momencie na chwilę zapomniałam o problemach.Była ciemność i ciepło w jego ramionach, gdy zasnęłam

*Rano*
Zostałam obudzona przez promienie słoneczne, które świeciło mi w twarz. Było mi tak ciepło. Potem zauważyłam ciepłe ciało obok mnie.Ciepło nie biło od słońca tylko od Liam'a. Wlazłam bliżej niego choć zbytnio nie było już to możliwe. Nagle zauważyłam, że nosiła na sobie inne rzeczy niż wczoraj, kiedy zasnęłam. Liam musiał zmienić ubranie. Nosiłam koszulkę i spodnie dresowe, które dał mi wczoraj rano. Tylko myślałam,że Liam nie widział mnie w samym biustonoszu i bieliźnie.Zarumieniłam się.
-Wyglądasz tak słodko kiedy jesteś zawstydzona. - powiedział chrapliwym głosem.
- Dlaczego rumieniec?
-Zmieniłaś moje ubrania. - to brzmiało jak stwierdzenie niż pytanie.
- Tak zrobiłam.Ale dlaczego - dobrze że nie zapyta. Liam kiedy zobaczył mój większy rumieniec, powiedział:
-Ale to słodkie. - Kiedy chciałam wstać, powiedział:
-Cholera nie. - i umieścił mnie w swoich ramionach. Mogłabym tak przez tysiąc lat, ale musiałam wstać.
-Myślałam, że chcesz coś zjeść. - odpowiedziałam, a on chrząknął i pozwolił mi wstać. Szedł za mną aż na dół. Jak zrobiłam śniadanie,usiadł na krześle i spojrzał na mnie.
"Gdzie się zatrzymałeś wczoraj - zastanawiałam się głośno. - tak po prostu zapytałam,co robisz w pracy. Więc jaka jest twoja praca? - Spojrzałam na niego i umieściłam śniadanie na stole, a następnie powiedział:
-Pracuję jako ochroniarz... - wow,pomyślałam. - jako bramkarz.
-Uhm...To musi być zabawa.- odpowiedziałam. Liam był bramkarzem, dlaczego o tym nie pomyślałam wcześniej?
-W "Magic" - kontynuował.Skinęłam głową. - To jedyna dyskoteka w mieście, ale nigdy cię tam nie widziałem. - Patrzył na mnie czekając na odpowiedź.
-Nie lubię dyskotek. Wolę mieć nocny seans lub coś w tym stylu. Wiesz, że mam szesnaście lat, więc nie mogę też udać się tam sama i długo zabawić...Przy okazji, ile masz lat?  - Boże ja naprawdę nic nie wiem o nim.
-Masz szesnaście lat? Wyglądasz na starszą. Nie, że to źle, to komplement! Wyglądasz na osiemnaście czy coś...Mam dziewiętnaście lat. - Wow, dziewiętnaście. On mógł szczerze powiedzieć, niezależnie od wieku. Równie mogłoby być tak, że miał 22. Można mu uwierzyć.
-Dziewiętnaście, Wow. - uśmiechnął się do mnie, a potem zaczął jeść swoje naleśniki.
-Co masz zamiar dzisiaj robić? - zapytał mnie.
-Nie wiem. Na początku mam zamiar kupić jedzenie, bo to było ostatnie co mieliśmy i zapłacić dla szklarza.

***
Gdy zapłaciliśmy dla szklarza (który wyglądał na przerażonego widokiem Liam'a) kiedy płacił.Byłam mu bardzo wdzięczna, że zapłacił i nie mogłam przestać mu dziękować. Położył rękę na moim ramieniu gdy wchodziliśmy do supermarketu.Ludzie patrzyli na niego. Był tak różny od innych ludzi tutaj. Miał silne mięśnie, był wysoki i nosił zwykły T-shirt w nawet najchłodniejsze zimy. Zauważyłam, że wszystkie dziewczyny a także kobiety patrzyły na Niego jakby chciały go zabrać do domu, ale on cały czas miał rękę na moim ramieniu. Zakupy zrobiliśmy szybko. I nawet nie wiem w jakich relacjach jesteśmy. Gdybyśmy mieli przyjaciół , to by uważali nas za parę lub tylko znajomych? Dla mnie był to rodzaj mieszanki między pierwszym,a ostatnim, ale zawsze patrzył na mnie w szczególny sposób i trzymał za rękę cały czas. Po zakupach, wróciliśmy do domu i umieściliśmy żywność w lodówce.
-Muszę posprzątać dom.Tutaj jest straszny bałagan. - powiedziałam.
-Pomogę Ci - odpowiedział szybko.
-Więc zaczynajmy! - powiedziałam uśmiechając się. Spojrzał na mnie w ten sposób...jak wszyscy moi przyjaciele, ale jego wygląd był silniejszy. Jak...jak zabije każdego kto był zbyt blisko mnie. A ja nie wiem czy mi się to podobało.Postanowiłam umyć podłogę na dole. Spojrzałam na Liam'a. On włożył rękawiczki i miał pojemnik pełen wody w dłoniach. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że stoi tam jak sprzątaczka. Wciąż miał te niebezpieczną aurę wokół siebie,ale ja nie myślałam o tym. To był jeden z największych błędów jakie mogłabym kiedykolwiek popełnić w moim życiu.
-Dobrze więc zaczynajmy. - powiedziałam do Liam'a. Ale te słowa ,usiał zrozumieć całkowicie błędnie niż powiedziałam...

***
Hah, ale się dzisiaj rozpędziłam :D
Znów przepraszam za niedociągnięcia ale ten rozdział co tłumaczyłam był na razie najtrudniejszy niż co nieśniejszej tłumaczyłam. Az strach pomyśleć o kolejnych. Na razie do tłumaczenia całkowicie jest 33, więc będziecie mieli co czytać. 

Rozdział 4

Tak szybko jak tylko mogłam, chwyciłam torbę i kilka ubrań, a potem poszłam do pokoju siostry. Słyszałam jak Liam chodzi na dole. Krzyknął moje imię wiele razy, ale nigdy nie dostał odpowiedzi. Zamknęłam pokój i podeszłam do okna. Liam poszedł na górę. Byłam tak przerażona, moje ręce drżały tak bardzo, że miałam problemy z otworzeniem okna. Od pokoju siostry mogła wyjść na zewnątrz schodząc przez dach oranżerii. Liam szukał mnie teraz w moim pokoju - gdy wyjdę mógłby sprawdzić gdzie teraz jestem. Szybko udałam się na dach.Więcej przesuwałam się niż stałam.Więc poszłam na dół. Słyszałam otwarcie drzwi jak...brzmiało to tak jakby ktoś wpadł do Niego.Teraz zeskoczyłam z dachu, aby skoczyć na drzewa. I właśnie skakałam tam kiedy krzyknął moje imię jeszcze raz i zobaczył otwarte okno. Pobiegłam do tylnego ogrodu, do ogrodu za bramę. Krzyknął raz jeszcze, to brzmiało jak sprint po schodach. Otworzyłam bramę i pobiegł do samochodu. W tym momencie widziałam rozbite okno w salonie i byłam zła - w domu będzie zimno przez kilka godzin. Ale potem zdałam sobie sprawę, że drzwi są nadal zamknięte  także on ma problemy, aby go otworzyć - nawet jeśli byłby szybszy gdyby przeszedł przez okno ponownie. Samochód został odblokowany, więc wsiadłam do niego. Zamknęłam i zablokowałam drzwi jak Liam wybiegł z domu.
Krzyczał na mnie ze złością, ale klucz był w samochodzie, więc może by po prostu spróbować otworzyć drzwi, kiedy uruchomiłam silnik i odjechałam. I nie mogłam się powstrzymać kiedy zobaczyłam jego twarz - po prostu musiałam się śmiać. To było tak zabawne, był taki zaskoczony, że dziewczyna taka jak ja mogłaby go zawstydzić tak łatwo. To było bezcenne - wygrałam bitwę w naszej wojnie. Kopnął kamień z wściekłości. Więc jechałam kiedy uświadomiłam sobie coś znowu - nie mogłam jechać. Znałam przybliżone zasady jazdy i nic więcej. Pojechałam więc na parking tak szybko jak mogłam i odchyliłam się w fotelu. Miałam tylko kilka euro w kieszeni i kilka ubrań ze mną.Miałam tylko jedną z możliwości: musiałam wrócić. I nie wiadomo kiedy to zrobię, ale najpóźniej jutro. Ale Liam'a się  nie zatrzyma w domu, jest wypełniony zimnym powietrzem w ciągu kilku godzin, dwóch lub trzech. Ponadto musiałam zamówić nowe okno - moi rodzice będą z powrotem za kilka dni i wszystko musiało wyglądać jakby nic się nie stało. Przełknęłam ślinę. Liam może być w domu i czekać na mnie. Wzdrygnęłam się próbując o nim zapomnieć. W tej chwili jestem bezpieczna i nic innego nie miało znaczenia. Pomyślałam, że na początku pójdę do szklarza by zamówić nowe szkło. Skinęłam głową. I naprawdę nie wiem dlaczego to zrobiłam.Uruchomiłam ponownie silnik i pojechałam przez opustoszałą ulicę.

***
-To jedna? Mogę umieścić go dzisiaj, bo to awaryjne. Jeśli chcesz to mogę je z Tobą wstawić w...dwadzieścia minut? - Uśmiechnęłam się do młodego szklarza i odpowiedziałam.
-Ta, byłoby mi miło. - Skinął głową i czekał aż wyjdę z biura. Więc usiadłam i zaczęłam czytać czasopisma. Byłam taka szczęśliwa, nie było policji i nie widzieli mnie jak prowadzę. Dwadzieścia minut później szklarz wyszedł z biura dając mi znać, że możemy jechać teraz do domu. Byłam bardzo zdenerwowana, bo moja jazda była taka zła - on mi nigdy nie uwierzy że mam licencję. Podszedł do samochodu, pojechałam do kopalni (która była pierwotnie Liam'a, ale mam zimne dreszcze po plecach kiedy o tym myślę, więc staram myśleć o tym, że to będzie mój samochód) I szukałam wokół siebie, zawsze bojąc się, że Liam się tu pojawi. Otworzyłam drzwi kierowcy wciąż rozglądając się. Usiadłam. Jechałam przed szklarzem tak pewnie, że zapewne zobaczył moje problemy z prowadzeniem. Ponownie zaczął padać śnieg Zaklęłam. Nie było to zabawne, ani trochę. Paznokcie wbiłam w kierownicę. Cholera. Nie mogłam zobaczyć niczego, co było dalej niż dwadzieścia metrów. I zaklęłam ponowie gdy zauważyłam, że ulica była dosłownie ubłocona. Wagon zaczął się potykać. Po chwili poszedł lepiej i po zaledwie kolejnych dwudziestu minutach byłam w domu, gdzie nie wydaje się by było dużo śniegu. Światła nie paliły się w środku, co oznaczało, że Liam'a prawdopodobnie nie było. To mnie uspokoiło.
Szklarz spojrzał na mnie.
-A jesteś pewna, że masz prawo jazdy? - Stałam niezgrabnie nic nie mówiąc. Szklarz ponownie na mnie spojrzał już wiedząc, ale nic nie powiedział. - Cóż to była długa droga. - wymamrotał. Potem weszliśmy do domu i pokazałam mu rozbite okno i zaczął swoją pracę. Jak wyszłam z pokoju dziennego i udałam się by dostać coś do picia. I niemal pobiegłam do wysokiej osoby z szarym T-shirt'em, który stała za drzwiami.Na początku wyglądał trochę w szoku, położył mi dłonie na biodrach.
-A myślałem, że chciałaś trzymać się ode mnie z daleka. - mruknął mi do ucha. Liam dał mi buziaka w ucho.
-Obiecuję,trochę przewrotnie że chłopak nie będzie patrzeć na twój tyłek ponownie,piękna. - Spojrzałam na niego zdezorientowana.Co?

*Perspektywa Liam'a*
Słyszałem samochód jak podjechali pod dom. Pobiegłem do drugiej sypialni, gdzie oglądałem telewizję w pokoju Rose i wyjrzałem przez okno. Spojrzałem na mój wóz stał,który spokojnie na ulicy, a potem na pojazd szklarza.Samochodu zatrzymały się. Rose wysiadła z wozu. Kiedy ją zobaczyłem,uśmiechnąłem się do siebie. Wiedziałem, że nie będzie z dala dłużej niż trzy godziny. Nie mogła pozwolić, by w domu rodziców było tak zimno.
Szklarz i Rose udali się do drzwi, ale nie podobał mi się sposób w jaki...chłopak spojrzał na nią.Była moja. A ten mały chłopiec spojrzał na moją dziewczynę jak on obczajał jej tyłek w następnym momencie. Nie zauważyła tego na pewno i otworzyła drzwi. Ponadto uśmiechnęła się do szklarza. Jak mogła być tak głupia i nie widzieć że on patrzy cały czas na jej tyłek?Zdecydowany,poszedłem na dół, gdy szklarz zajęty był umieszczaniem okna. Chciałem usłyszeć o czym oni mówią w tej chwili.Rose śmiała się i drzwi w salonie otworzyły się. Cholera, dałem się złapać.
Próbowałem to ukryć, więcej zła niż dobra.Po chwili Rose poszła do kuchni po coś do picia. Tymczasem ja poszedłem to wnętrza salonu. Szklarz spojrzał na mnie zdezorientowany i uniósł brwi.
-Cześć jestem Liam, jestem chłopakiem Rose - zapowiedziałem mu. - A jeśli masz problem, będę bardzo zadowolony jeśli mogę pomóc.- mówiłem nadal cicho i niebezpiecznie. -Widziałem że spojrzałeś na jej tyłek. Zrób to jeszcze raz, a... - nie mogłem powiedzieć nic więcej, bo chłopak wiedział, co chciałem powiedzieć. Spojrzał na moje mięśnie przestraszony. "Dobrze, że zdecydowałem się dzisiaj założyć koszulkę"-pomyślałem. Uśmiechnąłem się do Niego.
-I, i nigdy nie zrobię tego ponownie. - powiedział zaniepokojonym głosem.
-To wszystko, co chciałem usłyszeć. - odpowiedziałem. W tym momencie wróciła Rose.

*Perspektywa Rose*
Szklarz wyglądał jakby właśnie zobaczył ducha. Liam właśnie się uśmiechał. "Co on zrobił dla szklarza" zastanawiałam się. Nagle Liam się do mnie uśmiechnął jakby był bardzo miłym człowiekiem dla Niego.
Dał mi trochę zimnej coli, którą kupił, a potem wypił sam - z tej samej szklanki. Kiedy spojrzałam na niego pytająco, dał mi po prostu buziaka w policzek i wziął moją rękę w jego. Podczas gdy szklarz pracował, był bardzo miły dla mnie,przytulał mnie,dawał pocałunki w policzek i naprawdę nie rozumiem dlaczego robił to w niektórych momentach. Ale po jakimś czasie zrozumiałam to - i nie wiem czemu nie zrobiłam tego wcześniej - chciał pokazać dla szklarza, że jest moim chłopakiem. Oznaczało to, że bał się, że mogę "zrobić" kilka rzeczy ze szklarzem lub zakochać się w nim. I nie mogłam powiedzieć, że nie czuję się dobrze, aby wiedzieć, że ktoś chciał mnie zatrzymać dla siebie i dawał mi pocałunki i wszystkie te rzeczy, których nigdy nie czułam. Był taki delikatny przez cały czas. Muszę przyznać, że nigdy przedtem nie miałam chłopaka. Podobali mi się chłopcy, to na pewno.Ale nigdy nie było chłopaka, w którym zakochałam się. Miałam męskich przyjaciół, ale oni naprawdę tylko byli przyjaciółmi takimi, żeby tylko ich przytulić,kiedy się spotkać lub razem obejrzeć film, nic więcej. Również myślałam, że chłopcy nie lubią mnie. Byłam zbyt...zbyt inna. I nic nie mogli poradzić inni. Pół godziny minęło, a okno było już wstawione.szklarz powiedział by na jutro przynieść pieniądze i pożegnał się. Zostałam sama z Liam'em...Znowu...

I jak 4?
Liczę na komki :*

Rozdział 3

Obudziłam się przez ciepło słońca na twarzy. Zamrugałam i potarłam oczy. Wstałam i zaczęłam szukać łazienki, ale nie mogłam jej znaleźć. Była tylko kuchnia,salon,pokój mój, i Liam'a. Więc poszłam do jego pokoju, a on jeszcze spał. Wyglądał jak anioł, gdy spał. Nie patrzył już zagniewanie lub niebezpiecznie, podobnie jak mały szczeniak. Uśmiechnęłam się, a potem udałam się do łazienki. Moje ubrania leżały na półce. Spojrzałam na nie. Były w porządku, ale nosić ubrania - zwłaszcza bielizna -przez dwa dni to było obrzydliwe.Jęknęłam cicho. Dostałam się do prysznica. Ciepło wody na całym ciele pozwoliło mi zapomnieć o problemach na krótki czas. Chwyciłam ręcznik.Chowałam mój biustonosz kiedy usłyszałam jakiś hałas - drzwi były otwarte. Liam przyszedł, a ja próbowałam schować moje nagie ciało. Miał na sobie tylko bokserki,nic więcej.
-Liam!Co ty robisz? - uśmiechnął się i zeskanował mnie wzrokiem.
-Chciałem ci dać tylko jakieś ubrania, nie możesz nosić takich samych rzeczy jak wczoraj. - odpowiedział, ale nie przerwał skanowania mnie. Teraz widziałam, że w jego rękach były nowe dżinsy i bluza z kapturem, również bielizna...czarna koronka. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami wciąż próbując zakryć swoje ciało ręcznikiem. Ale on nie był taki duży, więc faktycznie mogłam je przykryć, ale było naprawdę ciasno owinięte wokół mojego ciała. On uśmiechnął się do mnie. Chwyciłam za ubranie i powiedziałam by wyszedł.
-Wiesz, że potrzebujesz miejsca do spania, nie sądzisz? Więc gdzie mam się udać, skoro nie mogę tu zostać? - powiedział ze złością i chwycił mnie za ramiona. Byłam przestraszona.
-Nie chciałam zrobić tego tutaj! - Jego wzrok powędrował w górę i w dół mojego ciała, oblizał wargi.
-Możesz zmienić tutaj. - powiedział wciąż oblizując wargi. W pierwszej chwili byłam przerażona, ale potem miałam pomysł. Powiedział, że powinnam zmienić w tym pokoju - ale nie gdzie w tym pokoju.
-Okey, tu. - powiedziałam powoli i ze strachem w oczach. Mam nadzieję, że mogę to zrobić! Zamknął drzwi i wziął klucz przez co byłam bardziej niespokojna i usiadł na klapie toalety.Cały czas na mnie patrzy.Uśmiechnął się.
-Nie ruszaj się stamtąd, póki nie jestem gotowa,dobrze? - powiedziałam chrapliwym głosem.
-Czy myślisz, że chcę przegapić te show? - Liam odpowiedział szybko zaskoczony, że dałam się tak szybko. Następnie udałam się bezpośrednio  z powrotem do kabiny. Trzy jego strony były z kamienia, a jedna wykonana ze szkła, który była zaparowana od gorącej wody. Jego uśmiech się rozgniewał, ale nic nie powiedział, że chciałby zmienić porę, właśnie w tym samym pokoju. Kiedy byłam w kabinie,ubrałam się bardzo szybko i miałam bluzę z kapturem oraz bieliznę, kiedy otworzył drzwi.
-Żartujesz sobie ze mnie! - krzyczał na mnie.Cholera.Szybko umieściłam na skórę dżinsy i uśmiechnęłam się do Niego.
-Gotowe. - On tylko warknął i się odwrócił.Zanim zrobiłam cokolwiek, byłam mokra ponownie.
-Ja sprawiłem, że jesteś mokra. Myślę, że mogę przynieść ci coś nowego do noszenia, nie mogę?  - To było na tyle jednoznaczne, że spojrzałam na niego.
-Czy ja powiedziałam coś nie jasno?Przykro mi. - powiedział ironicznym tonem.
Posłałam mu jeszcze jedno spojrzenie, a ten chwycił ręcznik i podszedł do drzwi.
-Czy nie zapomniałeś o czymś? - Liam stał z kluczem w ręku. Nie mogłam wyjść bez Niego. W pomieszczeniu nie było okien. Ale ja nie myślę o daniu mu uwagi, której chciał. Usiadł, a wszystkie moje mokre ubrania położył na półce. Patrzyłam na ścianę cały czas, spojrzał na mnie.
-Dlaczego nie chcesz tego zrobić dla mnie? - powiedział cicho z miną szczeniąt gdy nie dali mu coś do jedzenia lub nie kupili nowych ubrań.
-Czy naprawdę chcesz wiedzieć, dlaczego? - skinął głową. - Bo ja nie jestem suką. I nie rób takich rzeczy dla pieniędzy i miejsca do spania. Nie wiem,jesteś obcym dla mnie, a ja nawet nie mam tutaj ubrań.Wolałabym bulgarize mojego domu,aby dostać miejsce do spania,moje ubrania niż zrobić coś takiego.Tak po prostu nie będzie. - Spojrzał na mnie, starałam się patrzeć w jego oczy. I tak nie wiem czy podobało to co widziałam w jego oczach. Widziałam czystą determinację.
-Chodźmy ci dać jakieś ubrania. - powiedział i wstał. Wyszedł z łazienki i poszedł do swojej garderoby. Podał mi inną bluzę z kapturem i spodnie. Kiedy zaczęłam się przebierać odwrócił się twarzą do ściany. Jak byłam już gotowa,poszliśmy do kuchni, gdzie kazał mi zjeść śniadanie. Po śniadaniu zapytał:
-Czy mam ci dać ubrania na własną rękę lub chcesz się ze mną -
-Pójdę z Tobą! - odpowiedziałam szybko. Nie chciałam by sąsiedzi myśleli, że to włamywacz, kiedy byłam z nim nikt nie pomyśli nic złego, tylko że zapomniałam klucza. Czyli to co było prawdą. A w szczególności nie chcę, by grzebał w mojej bieliźnie. Nie, na pewno idę z nim
-Okey. - powiedział i wstał

***
Byliśmy naprzeciwko mojego domu. Czułam się dobrze, aby zobaczyć mi coś znanego. Teraz szliśmy w górę, aż do drzwi. Liam wyciągnął wytrych. Czy chcę wiedzieć gdzie on go dostał? Nie, chyba nie. Otworzył drzwi w ułamku minuty.Ja też nie chcę wiedzieć dlaczego on mógł pracować z nim tak dobrze.Ale uśmiechnęłam się. Byłam w domu, stałam w korytarzu.
-Chodź. - powiedział Liam i spojrzał na mnie. - I nie zapomnij klucza.No dobrze jeśli chcesz możesz iść z powrotem do samochodu.Wrócę kiedy będę gotowy.
-Nie myślałam nad powrotem do samochodu. - On mi ufał. Nawet spojrzał na mnie jakbym była niegrzecznym dzieckiem, wyszedł na zewnątrz.Jak tylko był w samochodzie, zamknęłam drzwi. Nie mógł już tutaj wejść. Sprawdziłam wszystkie okna, ale były zamknięte. Potem poszłam na górę i zaczęłam oglądać telewizję.
"Co ty robisz tak długo? Xx"
Wiadomość od Liam'a. Prawdopodobnie wziął mój numer telefonu wczoraj w nocy, kiedy spałam.Odpisałam.
"Uhm...to zajmie jeszcze kilka minut"
Myślałam jak na to zareaguje.Potem dodał:
"Nie martw się"
Bałam się, że nadchodzi, że znalazł sposób.Miał być taki zły. Ten chłopiec rozumie niebezpieczeństwo. I tak naprawdę nie wiem,dlaczego było wiele perwersyjnych chłopców tam, ale miał aurę wokół siebie. Był zdecydowanie niebezpieczny.Ale mogę zostać w domu przez kilka dni, a on musiał kiedyś zrezygnować.
"Jestem bezpieczna tutaj. - powiedziałam do siebie.

Rozdział 2

Mężczyzna otworzył drzwi do jego mieszkania, jego dłonie spoczęły na mojej talii.
-Tak...Chodź. - powiedział i mrugnął do mnie. Weszłam do mieszkania za nim. Przycisnął moje ciało do jego i mogłam dosłownie nic nie robić. Był zbyt silny. Przełknęłam ślinę. Był tu biały korytarz, a w nim tylko kilka rzeczy, ale większość miejsca zajmowały głównie szafy.Zatrzymał się i kopnął białe trampki w kąt i powiesił kurtkę. Miał ładny krój białego T-shirt'u i ciemne dżinsy. Można było zobaczyć muskularne ramiona gdy wieszał kurtkę w szafie. I nie musiał sobie pomóc. Spojrzałam na niego. Musiał byś silny. Dużo silniejszy niż ja kilka minut temu, pomyślałam. Spojrzał na mnie. Cholera dałam się złapać. Tak szybko jak tylko mogłam,patrzyłam na moje nogi.Ta sytuacja była okropna. Zdjęłam kurtkę  i położyłam torbę w szafie.
-Hej, chodź ze mną! Musimy znaleźć ci jakieś ubranie do spania! Możesz spać w tym pokoju. - Skinął głową na pomieszczenie, ale podszedł do innego pokoju. W drzwiach złapał mnie za rękę jeszcze raz i poszedł tam. To musiał być jego sypialnia. Ogromne łóżko stało na środku pokoju, duża szafa przy ścianie. I inne rzeczy były normalne...biurko..regał...po prostu normalnie. Nerwowo spojrzałam na chłopaka jakby przykuł mnie do ziemi.
-Czekaj. - powiedziałam.Stanął w drzwiach. - Ja nawet nie wiem jak się nazywasz.  - Odwrócił się w moją stronę i uniósł brew.
-Jestem Liam...Rose. - Mój umysł bił wyścigi. Nie,nie powiedziałam mu jak się nazywam. Spojrzałam na niego przerażona.
-Skąd znasz moje imię? - zapytałam wolno. Nie patrzył na mnie. Odwrócił się znowu i podszedł do garderoby. Podał mi zielony T-shirt i bokserki. I po prostu stałam i patrzyłam na Niego.
-Możesz się teraz przebrać. - powiedział z uśmiechem. Czekałam aż wyjdzie z pokoju, ale zdałam sobie sprawę, że tego nie zrobi. - Możesz przebrać się tutaj. - usłyszałam chrapliwy głos za mną i położył ręce na mojej talii.
-Nie. - odpowiedziałam. I poszedł do łazienki, ale poszedł. Odwrócił się i uniósł brew tak jak zrobił to kilka chwil wcześniej. - Mogę też zostać w tym ubraniu. Liam spojrzał na mnie i zdjął ręce z mojej talii.
-Okey. - odpowiedział szybko. Uśmiechnął się do siebie. Nawet gdyby to było niewiele, miałam władzę nad nim. I podobało mi się to. Zamknęłam drzwi, by się przebrać. Bokserki były dobrze dopasowane jak na mnie, ale T-shirt był za duży. Niemniej jednak podkreśliły moje szaro-zielone oczy. Spojrzałam w lustro. Był wysoki, ale ja w tym ubraniu byłam malutka.Wykazałam raz jeszcze, że nie miałam z nim szans, aby się stąd wydostać. Złapał mnie.
-Rose! Co robisz tam tak długo? - zawołał Liam przez drzwi. - Czyt mogę pomóc? - dodał chrapliwym głosem.
-To nie jest konieczne, jestem prawie gotowa. - odpowiedziałam szybko. Nie może mi ktoś pomóc? Mój telefon był w torbie, która leżała w szafie, w przedpokoju. Nie mogłam zadzwonić do nikogo. Ale potem przypomniałam sobie - nie było nikogo do kogo mogłabym zadzwonić. Więc otworzyłam drzwi i oczami spotkałam się z podłogą, pewnie poszedł do sypialni - pomyślałam. Poszłam do Liam'a. On stał cały czas w drzwiach i nie mogłam go zobaczyć gdy miałam wzrok wlepiony w ziemię. Świetny pomysł. Uśmiechnął się do mnie i znów położył dłonie na mojej talii, by umieścić mnie mocniej do siebie.
-Lubię cię w ten sposób. - powiedział głębokim głosem. - Moje ubrania wyglądają dobrze na twoim idealnym ciele. - Byłam zaniepokojona. Przede wszystkim dlaczego on nie pozwoli mi chociaż iść już spać? I dlaczego powiedział, że jestem doskonała? Nie byłam doskonała, nie.Miałam wiele dziwactw i wad. Przycisnął mnie jeszcze bliżej siebie, a jego ręce spowijały moje biodra, a potem położył je na moje pupie. Starałam się zrobić krok do tyłu, ale on po prostu się uśmiechnął i jeszcze mocniej przycisnął do siebie.
Czułam jego mięśnie.Bicie jego serca. Widziałam tylko, że jego ręce krążą po moim ciele. Moje piersi na klatce piersiowej, jego żądzy...
-Nie...Proszę,nie... - powiedziałam bezsilnie. - Proszę, nie. - Spojrzał na mnie.
-Jak myślisz dlaczego tak jest? - powiedział cicho i ścisnął moje pośladki. Położyłam ręce na jego ramieniu.
-Proszę, Liam...Jestem zmęczona. To nie będzie zabawa, nie sądzisz więc albo... - To była moja ostatnia szansa. Wiedziałam że jeśli nie zatrzyma się teraz, nie zrobi tego dopóki noc się nie skończy. Ziewnęłam by pokazać mu swoje zmęczenie. I rzeczywiście byłam zmęczona, więc nie kłamałam.
-Daj spokój. - powiedział. Ale potem zrozumiałam,że nie zrobi niczego, co chciał zrobić. Więc położył dłoń z powrotem, a druga pozostała na mojej talii.Zaprowadził mnie do pokoju gdzie miałam spać i otworzył drzwi. Puścił mnie i zamknął drzwi. Opadłam na łóżko. Słyszałam jak idzie do kuchni Jedyne co zrobiłam to przeanalizowałam całą sytuację. Jestem w obcym mieszkaniu,obcego, który jest bardzo silny i nie był głupi.Albo nie umiał się ze mną po ludzku komunikować. Moja siostra zachorowała ponownie w specjalnym szpitalu w przypadku jej choroby. Nienawidziłam tej choroby. To była część życia mojej rodziny, było to okropne.

*Flashback*
I rozejrzałam się po pokoju mojego dziadka.Mieszkałam tu przez trzy tygodnie  i nie wiem co się stało z moją siostrą. Była po prostu daleko ode mnie, jak moi rodzice,którzy byli z nią. Wiedziałam jedynie, że była bardzo chora, a lekarze nie wiedzą dlaczego. Czułam się źle. Moja siostra była chora, a ja miałam zdrowe ciało. Ona była moją gwiazdą, chciałam być taka ja ona.A teraz - była daleko, bardzo chora. Nie miałyśmy kontaktu. Powoli drzwi się otworzyły.
-Mamo!Mamo! Brakowało mi Ciebie! Jak się Amy czuje?Co z nią? Kiedy wróci? Czy mogę ją odwiedzić?Brakuje mi jej! A tato? Kiedy wróci? - Mama spojrzała na mnie smutną twarzą.
-Cóż, Rose...Daj mi chwilę, bo muszę z tobą pomówić. Muszę się spieszyć. - powiedziała.Wiedziałam,że prawie płacze, ale wiedziałam też że nie będzie jej przy mnie. Nie sprzed dziesięciu lat.
-Twoja siostra jest chora Rose, bardzo chora. - powiedziała powoli. Nie rozumem co chciała mi powiedzieć. To znaczy, ja już wiedziałam, że była chora. Dlaczego znów mi to mówi?
-Nie rozumiem. - potrząsnęłam głową.
-Rose.Ona nie będzie w pełni zdrowa. Ona nigdy już nie będzie w pełni zdrowa.  - Spojrzałam na mamę z szeroko otwartymi oczami.
-To nie może tak być...
-Rose... - moja mama przytuliła mnie. - Musimy pozostać silni. Teraz. Przełknęłam łzy i spojrzałam jej w oczy.
-Musimy...Dla niej. -odpowiedziała cicho.

*Koniec Flashback'u*
Nagle drzwi otworzyły się ponownie.
-Coś do jedzenia. - powiedział Liam i dał i tabletki niektórych owoców na talerzu.
-Dziękuję. - odpowiedziałam i wzięłam go.
-Co się dzieje? Potrzebujesz czegoś? Mam tu spać? - czy on naprawdę mówił do do mnie? Byłam wściekła. Jak on mógł "robić" Pidżama party w moim łóżku, gdy byłam w naprawdę w złym nastroju?Samo pytanie było głupie. Nigdy nie pozwolę my tutaj spać.
-Idź! - krzyknęłam - Wynoś się!
Kiedy wyszedł rozkleiłam się. Zaczęłam gorzko płakać. Co się ze mną stało?

***
Znów przepraszam za wszelkie niedociągnięcia! ;*