niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 15

Puścił moją dłoń i odwrócił się do mnie twarzą. Spojrzałam na niego wprost, a on tylko uśmiechnął się i rzucił: Wystarczy tylko albo ją zdjąć. Chyba, że chcesz zostać jeszcze w tej kurtce.
Uśmiechnęłam się na ten komentarz. Myślałam o wiele gorszych rzeczach w tej chwili niż pozbycie się płaszcza. Zdjął kurtkę z moich ramion, odsłaniając resztę mojego spoconego ubrania.
-Idę wziąć prysznic. Wiem, że okropnie pachnę. - mruknęłam.
-Okey ja przyniosę ci jakieś kilka rzeczy do noszenia. - Liam skinął głową.
Poszliśmy prosto do jego sypialni  i dał mi swoje ubrania. Za dużą koszulkę i jego bokserki. Szybko wzięłam prysznic i ubrałam się. Pozwoliłam sobie by mokre włosy leżały swobodnie na moich barkach.Kiedy wróciłam do sypialni, moją uwagę zwróciła wielka torba.
-Liam? Dlaczego tu jest jedna z moich toreb? - spojrzałam na niego. - Byłeś w moim domu?
-Tak, byłem tam wczoraj. Wziąłem kilka rzeczy podczas tego gdy ty jesteś tutaj.Ale jeśli chcesz możesz pozostać w tym ubraniu. Podoba mi się, wiesz? - wyjaśnił szybko i skinął do mnie głową.
-Okey, ale nie pomyślałeś o tym, że może chciałabym jutro wrócić do domu? Nie potrzebuje tylu rzeczy na jedną noc.
Liam uniósł znacząco brew.
-Nie wracaj do domu przez jakiś czas.To zbyt niebezpieczne.
Byłam zdezorientowana jego słowami. Dlaczego nie chciał mnie puścić z powrotem do domu?
-Dlaczego? Dlaczego u ciebie jest niby bezpieczniej?
-Bo ja tutaj jestem. - powiedział spokojnie.
-Możesz zatrzymać się też w moim domu, wiesz?To nie jest żaden problem, aby tam pojechać. A w niedzielę moja rodzina wróci do domu, więc zawsze ktoś będzie.
-Tak, masz rację mogę. Ale cóż... - urwał i prawą ręka dotknął szyi i podrapał się patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem.
-Liam? Co ty zrobiłeś? - powiedziałam nieco głośniej niż zamierzałam.
-Cóż...Twoja mama zadzwoniła, gdy tam byłem i...Powiedziałem jej, że jesteś chora i zabieram ci jakieś ciepła ubrania i szczoteczkę do zębów i takie tam... - powiedział wypuszczając powietrze.
-Liam'ie Payne!Nie obchodzi mnie co zrobiłeś. to że wpuściłeś tam świeże powietrze to nie mam nic przeciwko!Ale moja rodzina jest dla mnie najważniejsza, a kiedy powiedziałeś im, że jestem chora to nie wrócą tam przez najbliższe tygodnie!Czy wiesz co to oznacza?Nie widziałam siostry od wielu tygodni, a teraz nie zobaczę jej przez kolejne tygodnie!
Liam zdawał się nic nie rozumieć.
-Nie rozumiem. - szepnął.
-Dlaczego nie możesz zrozumieć, że rodzina jest dla mnie ważna?Dlaczego nie możesz zrozumieć, że inni są też ważni?
-Pokażę Ci coś. - moja ręka znalazła się w jego żelaznym uścisku gdy prowadził mnie do salonu.Nie byłam tutaj jeszcze, przez co byłam bardzo zaskoczona, ale widziałam  tutaj pełno zdjęć, a reszta mieszkania była taka pusta gdy nie było tam żadnych rzeczy osobistych. Gitara, a nawet fortepian stały w rogu pokoju. Nigdy nie myślałam, że Liam gra na jakimś instrumencie, ale jak widać myliłam się. Reszta pokoju była normalna. Kanapa,tv podstawowe wyposażenie. Liam pociągnął mnie w stronę zdjęć.
Był na wielu ze zdjęć, szczęśliwy.Również byli na zdjęciu dwie dziewczyny, kobieta i mężczyzna. Wszyscy uśmiechnięci. Mężczyzna i kobieta byli na pewno jego rodzicami, a te dziewczyny wyglądały na młodsze od niego. Jedna niewiele młodsza, a natomiast druga co najmniej ze 4 lata różnicy. Liam musiał mieć tutaj około piętnastu lat i był cholernie szczęśliwy, gdy trzymał młodszą siostrę na kolanach.
-Czy to twoja rodzina? - zapytałam cicho. Odwrócił się do mnie twarzą i skinął głową.
-Tak. - łza spadła po jego policzku.
-Liam, co się stało? - mój głos był miękki.
-Oni...Umarli. Zginęli. Zginęli. - powtórzył. Podeszłam do niego i przytuliłam go.
-Liam, tak mi przykro.
Staliśmy tak przez chwilę. Jego oddech uspokoił się.
-Co się stało?

*Perspektywa Liam"a*
-Co się stało? - usłyszałem cichy głos Rose. Nie chciałem tego wspominać. To było straszne. Ale i tak to zrobiłem.

*flashback*
-Liam, chodź szybciej! - krzyknęła moja mama ze złością. - Wiesz, że jest już późno!Przegapimy lot!
-Tak mamo!Daj mi tylko kilka sekund! - krzyknąłem. Szybko chwyciłem mój telefon i portfel. Moja rodzina siedziała już w aucie i czekała na mnie, rodzice z przodu, a siostry usadowiły się na tylnych siedzeniach.Pobiegłem nieco szybciej i zaraz się tam znalazłem, a tata ruszył.
-Przegapimy lot!Liam dlaczego nie mogłeś się pospieszyć? - rzekł tata sprawdzając co chwila czas. Przyśpieszył by złapać jeszcze samolot.
Moja siostra Lisa zapiszczała, gdy usłyszała jak ojciec podniósł nagle ton głosu.
-Tato nie złość się. Jeśli przegapimy ten, będzie następny. - powiedziała troskliwym, ale cichym głosem. Chwyciłem jej rękę i ścisnąłem, ale nie za mocno by nie zrobić jej krzywdy.Jej ciemno brązowe, faliste włosy opadały na ramiona, a duże czekoladowe oczy spojrzały na mnie, Lisa uśmiechnęła się.
Mój tata nie zrozumiał chyba i jeszcze bardziej przyspieszył.
-Tato przykro mi, że musiałem odebrać ten telefon!Wiesz, że musiałem wiedzieć czy z Max'em wszystko w porządku! - teraz to ja się uniosłem.
-Liam nie zamartwiaj się tak o tego psa!On jest już stary i niedługo umrze! - Moja siostra Kath była zła.Chciała zwiedzić Afrykę, a teraz prawdopodobnie tego nie zrobi przeze mnie bo przegapimy lot. Ale nie wiedziała o niczym co mogę czuć w tej chwili. Nie, żeby była powierzchowna, ale ona po prostu chyba nie wie, że nie wypada mówić coś takiego. Ale ja kocham naszego psa. Uratowałem go od oprawców dwa lata temu i byłem z tego bardzo dumny mimo, że był już stary, ale zdrowy.
-Bądźcie tam cicho z tyłu! Muszę patrzyć na drogę, a nie na was! - krzyknął ojciec ponownie.
-Wasz tata ma rację. Uspokójcie się tam. - rzekła mama miękkim głosem.
-Kath wiesz, że kocham naszego psa i chcę wiedzieć, czy jest bezpieczny. - powiedziałem po prostu nie myśląc teraz o tym co przed chwilą mówili rodzice.
-Ale nie chcesz bym spędziła te wakacje w tym cudownym miejscu! - krzyknęła Kath,
-Oczywiście że chcę, ale mój pies jest też dla mnie ważny!Nie zrozumiesz tego bo jesteś zapatrzona w siebie i nie widzisz nikogo poza sobą! -- Wiedziałem że to nie było prawdą, ale musiałem coś powiedzieć by Kath już siedziała cicho. Lisa zapiszczała ponownie. Nienawidziła gdy ja i Kath kłóciliśmy się.
-Wy dwoje weźcie się uciszcie.
Następnym dźwiękiem jakim słyszałem był wielki wybuch.Rozbite szkło 'przeszło' przez cały samochód i wstrząsnęło całym autem. Wszyscy zaczęli krzyczeć. Widziałem jakiś samochód naprzeciwko naszego.A może powinienem powiedzieć im o nim wcześniej?Nie widziałem go, wszystko stało się ciemniejsze,a moja ręka wciąż ściskała dłoń Lisy.

***
Otworzyłem oczy i słyszałem syreny policyjne, widziałem niebieskie światło wewnątrz samochodu i znowu.Albo co jeszcze pozostało z tego auta.Jedna jego strona już nie istniała. Po stronie gdzie niedawno siedziała Kath i moja mama zanim nastąpiła ta katastrofa. Próbowałem zrobić wszystko, cokolwiek by dać im znak. Znak, że żyje. Czułem straszne zimne ręce mojej siostry. Mamrotałem jej imię.
-Lisa...Lisa...
Nie odpowiedziała mi, Odwróciłem głowę w jej stronę. Cała jej głowa była we krwi...krew była wszędzie . Jej usta były lekko uchylone jakby płakała.Jej oczy również były otwarte, jej piękne oczy były zupełnie bez życia.Byłem szalony ale odwróciłem się jeszcze bardziej by sprawdzić co z moim tatą, jego oczy były otwarte i do nikąd nie prowadziły. A kończyny były powykręcane w każde możliwe strony. Płakałem starając się wymazać ten obraz z mojej głowy...Ale on był wszędzie..
Drzwi zostały otworzone z głośnym hukiem dzięki strażakom. Wzięli mnie za rękę, by jakoś z stamtąd wyciągnąć.Mocno płakałem. Nie chciałem by mnie zabierali od rodziny. Nigdy.
Zrobiło mi się ciemno pod oczami, gdy dostałem jakiś zastrzyk.Odpłynąłem.
*koniec flashback'u*
-Oni wszyscy zginęli. Wszystko przez to, że wtedy się nie pospieszyłem.Dwa tygodnie później udałem się do psychiatry, ale po około dwudziestu miesiącach zrezygnowałem, bez żadnej poprawy.Postanowili, że trafię do sierocińca, ale kiedy tylko skończyłem osiemnastkę odszedłem stamtąd i przeniosłem się tutaj z dala od mojego starego domu. - mówiłem już zaledwie szeptem. - Ostatnią rzeczą jak zrobiłem rodzinie to krzyczałem na nich.
Spojrzałem na Rose.Jej usta były uchylone, próbujące coś powiedzieć, ale nie mówiła nic.
-Przykro mi Liam.Przepraszam. -wymamrotała z głową wtuloną w moją klatkę piersiową. Widziałem jak jej łzy moczą mi T-shirt.
-Jestem sam od tamtego czasu.
Spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Nie nie jesteś sam.Masz mnie. -szepnęła.
Pochyliła się i pocałowała mnie, a po kilku sekundach oderwała i chwyciła mnie za rękę.
-Myślę, że jest dość późno, chodźmy do łóżka. - jej głos był miękki, próbujący mnie w pewien sposób uspokoić tak jak robiła to moja mama przed katastrofą. Zaprowadziła mnie Rose do sypialni.

*Perspektywa Rose*
Stałam przed nim.Nie płakał, nie byłam w stanie nic zrobić.Byłam pierwszą osobą, której o tym powiedział?Dlaczego nikt nie zauważył że nigdy nie mówi o swojej rodzinie. Nie rozumiałam tego...nie rozumiałam siebie.
Wzięłam jego T-shirt i szorty.Bezpośrednio wparowałam pod kołdrę obok niego. Nasze splecione dłonie leżały na jego torsie. Pocałowałam go i czekałam aż to on zaśnie.
Miał zamknięte oczy i wyglądał jak anioł. Jak ktoś taki może stracić wszystko? Całą swoją rodzinę?Jak on mógł pomyśleć, że to jego wina?To był wypadek...
Po jakimś czasie również zasnęłam.