sobota, 5 października 2013

Rozdział 14

*Perspektywa Liam'a*
Wróciłem na dach garażu, starając się nie myśleć o tym, że Rose na mnie patrzy.Była taka wystraszona...bała się mnie. Nic nie mogłem pojąć. Ale nie miałem teraz czasu na myślenie.Musiałem pomóc Michael'owi. Był na dachu przytrzymując Dave'a za ręce, ale wiedziałem, że nie wytrzyma tak długo.
Podbiegłem tam tak szybko jak tylko mogłem, ale droga nie była łatwa zwłaszcza, że był śnieg.Chwyciłem go za głowę i obaliłem.
-Gdzie są jej rzeczy? - powiedziałem przybijając go do dachu.
Dave nie powiedział ani słowa tylko uśmiechnął się.
-Naprawdę myślisz, że ja ci powiem gdzie one są?Nigdy!Wiesz że Derrick i Victus zaraz wrócą. - warknął tylko.
-Powiedz mi gdzie są jej rzeczy!
Po prostu mnie zignorował.Nie powiedział ani słowa.
-Michael wejdź do środka i poszukaj. Na pewno znasz lepiej ich skrytki ode mnie. - powiedziałem nie spoglądając na niego. Nie widziałem jak zareagował, gdyż byłem zajęty trzymaniem Dave'a.Ale i tak miałem szczęście, bo on był całkowicie pijany dzięki czemu miałem nad nim jakąś władze.
Widziałem jak Michael wspina się wyżej i wchodzi przez okno do środka. Po kilku minutach w ciszy, gdy trzymałem Dave'a, w końcu usłyszałem jak Michael otwiera drzwi gdzieś na dole.
-Mam rzeczy!Włożę je do bagażnika i wrócę! - krzyknął. Nie dałem mu żadnej odpowiedzi. Nagle Dave przestał walczyć. Byłem zdezorientowany, że szybko przejął mnie i teraz leżałem na plecach.Przytrzymał moje nogi, bym nie mógł si ruszyć.
-Michael! Włącz silnik, szybko! - krzyknąłem. - słyszałem jak Dave jęknął z bólu, gdy kopnąłem go w krocze. Uwolnił uścisk i wymknąłem się skacząc.
Otworzyłem tylne drzwi samochodu i wspiąłem się na siedzenie. Gdy tylko zapiąłem pas Michael ruszył z piskiem opon, a ja zdałem sobie sprawę, że uratowaliśmy Rose i nie mieliśmy żadnych obrażeń. Wtedy spojrzałem na dziewczynę siedzącą naprzeciwko mnie.
-Rose.- powiedziałem cicho.

*Perspektywa Rose*
-Rose. - usłyszałam cichy, chrapliwy głos Liam'a.
-Czego...chcesz ode mnie. - powiedziałam przerażona. Nigdy, nigdy nie byłam tak wystraszona. Nawet Victus i reszta nie przerażali mnie tak jak on teraz.
-A jak myślisz, co robiłem przez ostatnie dni? - zapytał. To było banalne pytanie z jego strony, a ja mimo to nie miałam bladego pojęcia co mam mu na to odpowiedzieć.
-Nie wiem...Wymyślałeś plan?
Wyraz jego twarzy zmienił się. Wyglądał na bardziej zadowolonego. Spojrzał na mnie gdy dostrzegł już, że mój oddech przyśpieszył. Wyglądał jakby nie spał od kilku dobrych dni, a świadczyły o tym lekkie sińce pod oczami.
-Tak, tworzyłem plan. - powiedział, czekając na to jak zareaguje. Wzdrygnęłam się. - Ale nie takie plany o jakich myślisz. - kontynuował. Jego brązowe oczy zmieniły kierunek i zaczęły wpatrywać się w przednią szybę, starając się mnie ignorować.
Już sama nie wiedziałam o czym mam myśleć, o czym nie. To co działo się kilka minut temu, dla mnie trwało to jak rok. Zamknęłam oczy, wiedząc, że Liam na mnie patrzy.
Próbowałam przestać myśleć o tym wszystkim, ale na marne. Wszystko toczyło bitwę w mojej głowie.
Samochód zaczął się zatrzymywać.Ale budynki nie były mi znane. Nie była to ani ulica Liam'a ani moja.Cała ta część miasta była daleko oddalona od naszych miejsc. No może nie tak daleko, ale zdecydowanie daleko by iść lub biec o tej porze.
Michel zatrzymał się przed małym domkiem i odwrócił się w stronę Liam'a.
-To do zobaczenia jutro stary. - powiedział
-Tak, do jutra.I...dziękuję Michael. Bez Ciebie nie udałoby mi się jej z tam. - jego głos załamał się. Był wyraźnie przytłoczony uczuciami.
Michael wysiadł z samochodu i udał się do swojego domu.Kobieta wybiegła z mieszkania i przytuliła go, a on objął ją w pasie.Miałam łzy w oku, gdy to zobaczyłam ten widok.Było to piękne. On ją chronił, a ta czekała na Niego. Powiedział coś do niej, a ona zaśmiała się.
Nawet nie zauważyłam nawet kiedy Liam wysiadł z samochodu. Byliśmy teraz tak blisko siebie, że ja mimo wszystko starałam się zachować dystans między nami.
-Podobało ci się? - zapytał mnie Liam, unosząc znacząco brew.
Nie odpowiedziałam nic tylko skinęłam głową. Nadal myślałam o nich. Liam uśmiechnął się do mnie, jego brązowe oczy i zasiadł na miejscu kierowcy. Zawiózł nas teraz do swojego domu.
-Dlaczego nie możesz mnie zawieźć do mnie?Chcę być u siebie!Nie z tobą
-Jeśli nie chcesz znów być porwana, musisz być ze mną. -Odpowiedział łagodnie. W sumie miał rację. Sama nie poradziłabym sobie z trójką mężczyzn.
-Nigdy nie dasz sobie z nimi rady, sama.
-Nic nie wiesz. - warknął.
-Naprawdę myślisz, że nie wiem? jesteś szefem tej popieprzonej grupy?Że chcesz mnie zabić? Że mnie nienawidzisz?Że ten plan to najlepszy sposób by się mnie pozbyć?Myślisz,że nie wiem? To się cholernie mylisz Panie Payne! - spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. Po moim ciele przeszedł lodowaty dreszcz.
-Rose, nic nie wiesz!Czy naprawdę mi nie ufasz?Myślisz, że kto był przy tobie gdy byłaś zupełnie sama?Kto dbał o Ciebie byś nie była głodna i była wyspana?Kto o tobie myślał gdy wychodziłaś z domu?Kto uratował cię od tych porywaczy? Kto zabiera cię w bezpieczne miejsce, by nie stała ci się krzywda? Jak myślisz, kto to był?
Odwróciłam się do Niego twarzą, gdy ten zatrzymał się już na parkingu.
-Jak myślisz kto to był? - ponowił pytanie również na mnie spoglądając.
-T...Ty... - Skinął głową.
-To prawda.A teraz podaj mi choć jeden powód dlaczego mi nie ufasz. - powiedział łagodnie kładąc mi prawą dłoń na ramieniu. - Jeden powód.
-Nie wiem... - miał rację. Mówił prawdę. Nie miałam powodu by się go bać, a jednak się bałam.
-Jeśli nie ma powodu to dlaczego się mnie tak boisz? - zadał kolejne pytanie.
-Nie jesteś mną.Pomyśl o tych wszystkich rzeczach przez które przechodzę.Dlaczego powinnam się nie bać? - odpowiedziałam.
-Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.
-Ja też nie.
Potrząsnął głową.
-Wiedziałem,że się na początku bałaś...Ale teraz...W ostatnich tygodniach, to wszystko robiłem dla Ciebie.Czy to takie straszne?
-Nie... - mruknęłam. Cholera z tego wszystkiego wskazywało, że właściwie nic złego mi nie robił.
-Skrzywdziłem Cię. - wydawało się to jakby czytał mi w myślach.Zagryzłam dolną wargę. - Przykro mi Rose.Tak mi przykro. Wiem, że już nic nigdy nie będzie tak samo. - w jego głosie słyszałam tyle rozżalenia. Wiedziałam jak bardzo mu na mnie zależy.Nie mogłam mu pomóc, ale wzięłam go za rękę. Kostki były zaczerwienione od krwi, ale nie wiedziałam czy jego czy też Dave'a.
-Obiecaj tylko, że nigdy nie zrobisz tego ponownie. - powiedziałam przybliżając jego dłoń do ust dając pocałunki na jego zranione miejsca.Nie wiem, dlaczego to robiłam, ale czułam się...dobrze. Liam zauważył to, ale nic nie powiedział.
Położył swoje smukłe palce na moim podbródku i zbliżył się do mnie dając mi całusa w policzek.
-Chodź do środka. Nigdy nie wiesz, kiedy tamci wrócą.
Wysiadł z samochodu i otworzył przede mną drzwi.Chwycił mnie za dłoń, pomagając wysiąść. Trzymał mnie cały czas za rękę nawet wtedy gdy weszliśmy już do jego mieszkania. Tak po prostu...